Tanie kredyty mają uzdrowić sytuację na rynku mieszkaniowym.

Najpierw z inicjatywą wyszło PiS, teraz obietnice wyborcze składa w tym zakresie PO. Eksperci są zgodni, że to tylko doraźne rozwiązanie, za które przyjdzie zapłacić wszystkim podatnikom.

Problemy na rynku mieszkaniowym narastają. Drogie kredyty spowodowały, że coraz mniej osób może pozwolić sobie na własne M. Wysokie raty odstraszają, wiele osób utraciło też zdolność kredytową. W styczniu tego roku, jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej, banki udzieliły 6217 kredytów hipotecznych na kwotę 2,04 mld zł, co jest najniższym wynikiem od 13 lat.

Mniej kredytów to mniej kupujących. Deweloperzy sprzedali w 2022 r. o prawie 40 proc. mniej mieszkań niż rok wcześniej. Na spadek sprzedaży zareagowali hamowaniem nowych inwestycji. W styczniu rozpoczęli blisko 21 proc. budów mniej niż przed rokiem. Uzyskali też o prawie 36 proc. mniej pozwoleń na nowe inwestycje. Ten spadek mocno da się we znaki w przyszłym roku i w 2025 r. Wtedy na rynku pojawi się mniej mieszkań. A ich niedobór już teraz szacowany jest na dwa miliony.

– Było do przewidzenia, że mieszkaniówka stanie się ważnym, jeśli nie jednym z najważniejszych tematów poruszanych w kampanii wyborczej. Nie dość, że kwestie związane z mieszkalnictwem są tematem, którym interesują się niemal wszyscy, to jeszcze w obecnej sytuacji ograniczonej dostępności zakupu i najmu Polacy są na te tematy szczególnie wyczuleni – mówi Ewa Tęczak, ekspertka rynku mieszkaniowego Otodom.

Kto za to zapłaci?

PiS wyszło z programem "Pierwsze mieszkanie", w ramach, którego od lipca tego roku oferowany ma być kredyt na 2 proc. Skorzystać z niego będą mogły osoby do 45. roku życia, które nie mają i nie miały mieszkania, domu ani spółdzielczego prawa do lokalu lub domu. Budżet państwa ma przez 10 lat dopłacać różnicę między średnią stałą stopą kredytów oferowanych na rynku a preferencyjną stopą 2-proc.

Drugim rozwiązaniem w ramach tego programu ma być specjalne konto oszczędnościowe prowadzone przez banki komercyjne. Takie konto będzie mogła otworzyć osoba, która nie ma i nie miała mieszkania. Okres odkładania pieniędzy na koncie ma wynosić od 3 do 10 lat. Systematyczne wpłaty mają gwarantować dodatkową premię mieszkaniową z budżetu państwa. Zgromadzone środki wraz z premią można będzie wydać na zakup pierwszego mieszkania, domu lub wkład finansowy w inwestycję, np. w ramach spółdzielni mieszkaniowej.

PiS zapowiedziało też, że pracuje nad zmianami w programie "Mieszkanie na start". To bezzwrotne finansowe wsparcie w ponoszeniu wydatków z tytułu najmu mieszkania dla osób osiągających niskie dochody. PiS chce wprowadzić coroczną waloryzację wysokości dopłaty do mieszkań.

Propozycję partii rządzącej próbuje przebić lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Zaoferował kredyt 0 proc. i dopłaty do najmu. Te mają wynosić 600 zł. Nie wiadomo na razie, komu dokładnie by je przyznawano.

„Będziemy proponowali politykę, która rzeczywiście powoduje, że mieszkanie będzie prawem a nie towarem. Będziemy proponowali kredyt 0 proc. dla ludzi, którzy kupują swoje pierwsze mieszkanie. Będzie to dotyczyło ludzi młodych i w średnim wieku, do 45. roku życia" – zapowiedział Donald Tusk na spotkaniu z wyborcami w Pabianicach.

W praktyce oznaczałoby to, że kredytobiorca spłacałby z takiego kredytu jedynie kapitał bez odsetek. Jak wyliczają politycy opozycji: obecnie rata kredytu na 500 tys. zł i 25 lat to 4179 zł. W przypadku kredytu 0 proc. rata wyniosłaby tylko 1700 zł.

 – Każde ułatwienie w nabyciu mieszkania jest dobrym sygnałem, a kredyt z zerowym oprocentowaniem zdecydowanie byłby czymś takim. Nie wiem, czy premier ma takie instrumenty, którymi przekona bądź zmusi prywatne banki do przekazywania obywatelom tak ogromnych kwot na 30 lat za darmo. Możliwe, że jedynie państwowe banki się tego podejmą, ale wtedy dzieci tych nabywców będą spłacały latami ten miły gest w formie nowych podatków – uważa Michał Spodymek, ekspert rynku nieruchomości.

Nie ma jednego lekarstwa

Istotne jest nie tylko to, kto i w jakiej formie zapłaci za oprocentowane na 0 kredyty. Ważniejsze wydaje się, że politycy idą tym samym torem myślenia – tylko o kredytach, nie dostrzegając innych palących problemów, jak choćby ciągnącej się latami kolejki po mieszkania komunalne. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że czas oczekiwania na lokale socjalne i komunalne wynosi nawet 17 lat.

Problemem jest też stan budynków. W badanych przez NIK gminach budynki wybudowane przed 1945 r. stanowiły aż 81 proc. zasobu komunalnego w kontrolowanych gminach, a liczba pustostanów wynosiła około 50 tys. Pieniędzy nie ma na remonty ze względu na niską ściągalność należności za najem lokali i niewłaściwą politykę czynszową.

Dopłaty do czynszów zapowiedziane przed Donalda Tuska mogłyby być ciekawym rozwiązaniem i normalizować rynek najmu, gdyby np. wypłata świadczenia była powiązana z pełnym opodatkowaniem wynajmującego. Wtedy ograniczono by wynajem na czarno. Pomogłyby też najbiedniejszym, jeśli do nich będą celowane. – Ale jeżeli zapowiedziane działania miałyby wyglądać jak program 500+, w którym wszyscy otrzymują świadczenie po równo bez weryfikacji, kto najbardziej potrzebuje, to jest to w mojej opinii droga w złym kierunku – mówi Bartłomiej Baranowski z portalu Domiporta.pl.

Eksperci zauważają, że pomysły Donalda Tuska, jeśli nie zostaną dobrze dopasowane tylko do grup potrzebujących, mogą podnieść ceny zarówno sprzedawanych mieszkań, jak i tych oferowanych na wynajem.

– Polska wydaje ogromne środki na świadczenia socjalne, ale relatywnie mało na mieszkalnictwo. W krajach zachodnich wsparcie mieszkalnictwa nie opiera się na jednym programie. Wspierane są nie tylko najem, lecz także budownictwo komunalne, socjalne. I idą na to ogromne środki. U nas jest myślenie: albo A, albo B. A przecież problem luki czynszowej czy luki mieszkaniowej nie rozwiąże się jednym działaniem czy programem. W tak skomplikowanej kwestii nie ma tylko jednego lekarstwa – zauważa Bartłomiej Baranowski.

Do propozycji polityków sceptycznie podchodzi doradca rynku nieruchomości Tomasz Błeszyński.

–Poczekamy, kto da więcej. Kampania wyborcza potrwa jeszcze parę miesięcy. Spodziewam się wysypu wielu projektów uzdrawiających gospodarkę mieszkaniową. Bo przecież nikt tyle nie da, co obieca polityk przed wyborami – zauważa.

 – Oby zwyciężył zdrowy rozsądek nad obietnicami i marketingiem politycznym – dodaje.

Zauważa, że do dzisiaj nie mamy gwarancji, że otrzymamy pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, więc finansowanie programów takich jak choćby "Pierwsze mieszkanie" spocznie na barkach podatników.

– Dlaczego społeczeństwo ma partycypować w realizacji akurat takiego programu? Dlaczego wybrano metodę półśrodków zamiast przygotować kompleksową reformę rynku mieszkaniowego w Polsce? – zastanawia się Tomasz Błeszyński.

Ekspert jest za wprowadzeniem na rynek dobrych modeli budownictwa komunalnego i społecznego, które będą realizować gminy. Zwiększenie liczby takich mieszkań skróciłoby ciągnącą się latami kolejkę na przydział lokalu komunalnego.

Doradca rynku nieruchomości apeluje także o pilne uruchomienie budownictwa socjalnego dla osób wykluczonych przez biedę. Sugeruje także opracowanie i wdrożenie programu budownictwa na wynajem, by zwiększyć pulę mieszkań i dać alternatywę szczególnie ludziom młodym i mobilnym.

 – By zamiast kupowania mieszkania na własność mogli je wynająć na dogodnych warunkach i tam, gdzie akurat będą potrzebować. Żeby mieszkać nie trzeba przecież być od razu właścicielem lokalu – uważa Tomasz Błeszyński.

20 mld zł na mieszkalnictwo

Swój pomysł dla mieszkaniówki przedstawiła w lutym Lewica. Partia chce wydawać 1 proc. PKB, czyli ok. 20 mld zł rocznie, na budowę mieszkań. Mieszkania miałyby być budowane także z wykorzystaniem funduszy unijnych przez państwo we współpracy z samorządami, które mogłyby powoływać publicznych deweloperów.

- Kryzys mieszkaniowy trzeba rozwiązać od strony podaży. W Polsce nie zrobi tego rynek. Mogą to zrobić państwo i samorządy - budując czynszówki. To plan Lewicy. Naiwne pompowanie miliardów w obecny system upasie tylko banki i podniesie ceny mieszkań. Kto tego nie rozumie, zmarnuje pieniądze - skomentował propozycje Donalda Tuska Adrian Zandberg, współprzewodniczący Lewicy Razem.

Ważne szersze spojrzenie

Karuzela obietnic dopiero się rozkręca. Na razie nikt nie podjął się szerszego spojrzenia na problemy rynku mieszkaniowego. – Potrzebujemy poważnej i otwartej dyskusji na temat polityki mieszkaniowej państwa - a w roku wyborczym na taką dyskusję jest zdecydowanie więcej miejsca. Pytanie tylko, czy dyskusja ta ma szansę wyjść poza utarte schematy i dać impuls do kompleksowego zaopiekowania tematu mieszkalnictwa, zrównoważonego rozwoju wszystkich jego form: TBS-ów, budownictwa spółdzielczego i komunalnego. Wydaje się, że po raz kolejny dotyczyć będzie łatwiejszego do plasowania w komunikacji wyborczej wsparcia własności czy dopłat do najmu – mówi Ewa Tęczak, ekspertka rynku mieszkaniowego Otodom.

Justyna Sobolak  Wyborcza.biz  28.02.2023

Źródło:https://wyborcza.biz/biznes/bitwa-na-propozycje-dla-mieszkaniowki-html


Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


Foto:Tomasz Błeszyński