OKI, czyli jak państwo zaczyna sięgać po nasze oszczędności?

Minister Finansów zaprezentował niedawno nową propozycję – Oszczędnościowe Konto Inwestycyjne w skrócie OKI. Pomysł w teorii ma wspierać rozwój rynku kapitałowego i promować długoterminowe oszczędzanie. Brzmi dobrze?

Z pozoru tak. Ale jeśli spojrzymy na to rozwiązanie w szerszym kontekście, trudno oprzeć się wrażeniu, że może jest to pierwszy krok w kierunku procesu powolnego sięgania po pieniądze obywateli. Na razie „dobrowolnie”. A później… kto wie?

Inwestuj, oszczędzaj, buduj przyszłość

Według rządowej prezentacji OKI ma być nowoczesnym instrumentem finansowym. Obywatel może odkładać środki, inwestować je w różne produkty finansowe (np. obligacje, fundusze, akcje), a wszystko to przy określonych ulgach podatkowych. Zachęty mają sprawić, że więcej Polaków zdecyduje się aktywnie zarządzać swoimi finansami i planować przyszłość z większą odpowiedzialnością. Ale czy faktycznie chodzi o promowanie oszczędności? A może raczej o to, by te oszczędności – dziś trzymane na kontach, lokatach czy w skarpetach – zaczęły „pracować” na państwo?

„Osobiste Konta Inwestycyjne to nowe rozwiązanie, które umożliwi inwestowanie do 100 000 zł bez podatku, a powyżej tej kwoty z niskim podatkiem od wartości aktywów. Jestem przekonany, że OKI stanie się popularnym i chętnie wykorzystywanym rozwiązaniem.” – powiedział na konferencji  minister finansów i gospodarki Andrzej Domański.

Dziura budżetowa i rosnące potrzeby państwa

Zwróćmy uwagę na tło, w jakim pada ta propozycja. Finanse publiczne są w coraz gorszym stanie. Wzrost wydatków, rekordowy deficyt, rosnące potrzeby socjalne, inwestycyjne i obronne – to wszystko składa się na rosnącą dziurę budżetową. Rząd musi szukać nowych źródeł finansowania. Tradycyjne sposoby, jak emisja obligacji czy podnoszenie podatków, mają swoje granice – polityczne, społeczne i ekonomiczne. W tym kontekście stworzenie systemu, który zachęca obywateli do przekazywania własnych środków do funduszy inwestycyjnych powiązanych z rynkiem krajowym, nabiera zupełnie innego wymiaru. Zwłaszcza gdy za kilka lat okaże się, że „dobrowolność” może być coraz mocniej stymulowana regulacjami czy narracją o „odpowiedzialności obywatelskiej”.

To już było, czyli lekcje z przeszłości

Historia zna wiele przypadków, gdy państwo sięgało po pieniądze obywateli w mniej lub bardziej zawoalowany sposób. OFE, Pracownicze Plany Kapitałowe, obligacje premiowane – każde z tych rozwiązań miało swoje cele, ale z czasem okazywało się, że prywatne środki mogą wcale nie być tak prywatne, jak się początkowo wydawało. Oczywiście nie twierdzę, że OKI od razu stanie się nowym narzędziem nacjonalizacji oszczędności. Ale warto zadać sobie pytanie: czy OKI to przypadkiem nie preludium do czegoś większego? Może z czasem zostaną wprowadzone preferencje dla inwestycji w państwowe obligacje, potem „rekomendacje”, a na końcu przymus? Brzmi nieprawdopodobnie? A czy ktoś przewidział, że środki z OFE trafią w dużej mierze do ZUS?

Zaufanie społeczne

Aby system taki jak OKI mógł działać z powodzeniem, potrzebne jest jedno: zaufanie. Ludzie muszą wierzyć, że środki na ich kontach inwestycyjnych są bezpieczne, że nie zostaną im odebrane ani użyte wbrew ich woli. Tymczasem, po serii zmian w systemie emerytalnym i nieprzejrzystych działaniach wokół funduszy publicznych, poziom zaufania do instytucji państwowych – w szczególności do zarządzania finansami – jest wyjątkowo niski. Dodajmy do tego brak stabilności regulacyjnej, częste zmiany prawa podatkowego, nieprzewidywalność polityczną – i otrzymujemy środowisko, w którym wiele osób zamiast „inwestować z państwem” wybierze gotówkę, złoto, kryptowaluty, konta za granicą albo inwestycje w nieruchomości.

Bądźmy czujni, bo to może być dopiero początek

Propozycja OKI jest ciekawa i – teoretycznie – może nieść ze sobą pewne korzyści dla świadomych inwestorów. Ale ignorowanie kontekstu, w jakim się pojawia, byłoby nieodpowiedzialne. Obywatele mają prawo wiedzieć, czy ten nowy instrument to faktyczne wsparcie dla ich oszczędności, czy może raczej narzędzie stopniowego przekierowywania prywatnych środków na potrzeby publiczne.

Dlatego warto trzymać rękę na pulsie. Bo historia uczy, że „dobrowolność” często bywa tylko etapem przejściowym.

Tomasz Błeszyński doradca rynku nieruchomości

Biznes - Nieruchomości - Gospodarka  06.08.2025


Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


 Źródło - zdjęcie MF: https://www.gov.pl/web/finanse/od-oszczednosci-do-inwestycji--inwestowanie-bez-podatku