Mieszkaniowa ciemność, która może nadejść.

W cieniu legislacyjnego finiszu Ministerstwa Rozwoju i Technologii pojawiła się propozycja, która – jeśli wejdzie w życie – może poważnie odbić się na jakości życia tysięcy przyszłych mieszkańców.

Projekt nowelizacji rozporządzenia dotyczącego warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, przewiduje zwolnienie deweloperów z obowiązku badania nasłonecznienia lokali o powierzchni do 35 mkw. omawiano 24 lipca podczas posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu.

Nie ma znaczenia czy mieszkanie powstanie w centrum miasta czy na jego obrzeżach – wystarczy, że okno zajmie co najmniej jedną czwartą powierzchni pomieszczenia. Co więcej, dozwolone mają być portfenetry lub nieotwieralne przeszklenia zamiast tradycyjnych okien.

Na papierze – może brzmi to nowocześnie. W praktyce – to przepis na architektoniczną katastrofę i urbanistyczną degradację. A wszystko to pod płaszczykiem rzekomej walki z „głodem mieszkaniowym”.

Według założeń rozporządzenie może wejść w życie jesienią 2026 roku. Mam jednak nadzieje, że ten absurdalny przepis nie zostanie uchwalony.

Światło – luksus czy standard?

Norma nasłonecznienia to do tej pory jeden z ostatnich bastionów ochrony jakości mieszkań. Teraz, w imię rynkowej elastyczności, szykuje się jej likwidacja. Dla niektórych może to być jedynie techniczny szczegół. Dla mieszkańców – realna różnica między przestrzenią do życia a przestrzenią do przetrwania.

Zgoda na budowę mieszkań bez odpowiedniego dostępu do światła dziennego to ciche przyzwolenie na tworzenie współczesnych klitek – ciemnych, dusznych i niefunkcjonalnych. To nie są mieszkania. To są nory w betonie.

Deweloperska wolna amerykanka

Od ponad 30 lat działam na rynku nieruchomości przeżyłem wzloty i upadki deweloperów, nominacje ministrów, buble legislacyjne i nie jedną inwestycję widziałem, znam doskonale realia rynku z perspektywy lat. Dziś z rosnącym niepokojem patrzę, jak pogoń za maksymalizacją zysków spycha jakość na margines.

Nie jestem przeciwnikiem deweloperów. Jestem zwolennikiem rozsądku. Zamiast trwałych, funkcjonalnych i estetycznych osiedli coraz częściej widzimy betonowe klocki wciskane w każdą możliwą lukę. Ustawa „LexDeweloper” już otworzyła furtkę do ignorowania planów miejscowych. Teraz ma dojść kolejna – brak właściwego doświetlenia lokali.

Deweloping stał się biznesem szybkiego zysku. Spółki deweloperskie mnożą się jak grzyby po deszczu. „Ktoś to kupi” – mówią - bo potrzeby mieszkaniowe są ogromne. Ale czy naprawdę musimy zadowalać się byle czym, skoro mówimy o przestrzeni, w której ludzie będą żyć przez lata?

Miasta piętnastominutowe – ładna idea, brzydka realizacja

Modne hasła, takie jak zrównoważony rozwój, miasta 15 - minutowe czy ekologia, coraz częściej są nadużywane jako uzasadnienie dla drastycznych oszczędności. Skoro nie będzie wskaźnika parkingowego 1,5 miejsca na jedno mieszkanie [Dzisiaj Sejm przyjął poprawkę Senatu, która dotyczyła usunięcia tego wskaźnika z ustawy LexDeweloper. W zamian uchwalono, że każda gmina będzie mogła samodzielnie ustalić limit miejsc postojowych dla lokalnych inwestycji.], skoro można zmniejszyć okna i zignorować analizę nasłonecznienia – wszystko staje się tańsze. Ale dla kogo? Na pewno nie dla mieszkańca.

W efekcie zamiast jakości dostajemy ilość. Szare, ciasne, bezduszne bloki. Osiedla bez infrastruktury. Mieszkania, które nie są przestrzenią do życia, lecz jedynie produktem inwestycyjnym.

Głos rozsądku – do deweloperów i kupujących

Deweloperzy, jeśli zależy Wam, by Wasza praca miała sens – projektujcie i budujcie z poszanowaniem prawa, sąsiedztwa i przestrzeni miejskiej. Korzystajcie z solidnych materiałów, stosujcie nowoczesne technologie i twórzcie budynki, które będą powodem do dumy – nie tylko dziś, ale i za dekadę czy dwie. Tak, jak robili to kiedyś ci, którzy stawiali kamienice, dworki czy pałace.

A do kupujących – apeluję o rozsądek. Nie dajcie się zwieść zabiegom marketingowym „inwestycja premium” czy „idealne na start”. Przed zakupem sprawdźcie wszystko: lokalizację, otoczenie, dostęp do światła, układ mieszkania, kwestie prawne i ekonomiczne. To decyzja, która będzie rzutować na Wasze życie – często na całe dekady.

Na koniec – retoryczne pytania

Sprzedać można wszystko. Kupić – też. Tylko co będzie potem? Jakie miasta zostawimy po sobie? Jakie standardy wpiszemy w krajobraz przyszłości? Czy naprawdę chcemy świata, w którym słońce za oknem stanie się luksusem?

Tomasz Błeszyński doradca rynku nieruchomości

Biznes - Nieruchomości - Gospodarka  25.07.2025


Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


Ilustracja - zdjęcie: Tomasz Błeszyński