Uruchomienie programu Bezpieczny kredyt 2 proc. spowodowało, że ceny wystrzeliły i zaczęła się ostra rywalizacja o dostępne mieszkania.

Tymczasem na rynku najmu nie widać gorączki.

– Mamy patową sytuację. W niektórych miastach właściciele mieszkań tygodniami czekają na najemców – mówią eksperci.

Rządowy kredyt rozgrzał rynek nieruchomości, jednak oferta dostępnych mieszkań szybko się kurczy. W efekcie banki nie nadążają dziś z obsługą złożonych wniosków, a deweloperzy i agencje nieruchomości przeżywają oblężenie.

Sytuacja na rynku najmu jest odwrotna. W wielu miastach w Polsce właściciele całymi tygodniami czekają na najemców. Dostępna oferta jest dość szeroka, bo na rynek wróciło wiele mieszkań. Jest kilka powodów tej sytuacji. Wiele osób, zamiast wynajmować, wybrało rządowy kredyt. Na rynku widać także odpływ Ukraińców, którzy wyjeżdżają z Polski.

Rynek najmu zaczyna hamować, czynsze również doszły już do górnej granicy – mówią money.pl eksperci z rynku nieruchomości.

Mieszkania nie wynajmują się już "od ręki"

Do niedawna właściciele mieszkań organizowali castingi dla najemców, dziś zdarza się, że by wynająć, muszą iść na kompromisy. O jednej z takich sytuacji opowiada nasza czytelniczka, która w ostatnim czasie wraz z partnerem poszukiwała mieszkania na wynajem w Warszawie.

Ofert najmu na rynku jest w tej chwili naprawdę dużo. Poza tym mieszkania nie wynajmują się już "od ręki". Zaobserwowałam to, śledząc ogłoszenia, które tygodniami czekają na najemców. W tym wypadku problemem jest przede wszystkim cena. Mieszkań dwupokojowych w cenie czynszu poniżej 4 tys. zł miesięcznie praktycznie w Warszawie nie da się wynająć – opowiada.

Okazuje się, że w niemal, co drugim ogłoszeniu właściciele stawiają określone warunki, często piszą, wprost, że nie chcą wynajmować mieszkania rodzinie z dziećmi, a także opiekunom zwierząt. Sytuacja naszej czytelniczki jest o tyle problematyczna, że ma kota.

– Nie ukrywaliśmy tego faktu, ale właścicielka upatrzonego mieszkania nie była tym zachwycona. Mimo to kilka dni po obejrzeniu mieszkania sama odezwała się do nas z pytaniem, czy nadal chcemy wynająć jej mieszkanie. Jak wyjaśniła, woli wynająć je nam niż np. rodzinie z dziećmi – mówi nasza rozmówczyni.

Dodaje, że w tym momencie współczuje rodzinom z dziećmi, których nie stać na rządowy kredyt, bo w praktyce nie mają gdzie się podziać, skoro właściciele mieszkań nie chcą im wynajmować mieszkań.

"Rynek najmu gwałtownie hamuje"

Od momentu startu rządowego kredytu na rynku nieruchomości rzeczywiście zrobiło się nerwowo. Oferta mieszkań dostępnych do sprzedaży powoli się kurczy, a zainteresowani kupnem 'przeczesują' rynek w poszukiwaniu dostępnych mieszkań. W tym momencie rynek najmu gwałtownie hamuje – mówi Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.

Wyjaśnia jednocześnie, że ofert na rynku najmu jest sporo, ponieważ wiele osób, które do tej pory wynajmowały mieszkania, zrezygnowało z tej opcji na rzecz rządowego kredytu i te lokale wróciły na rynek.

Mimo to wielu właścicielom coraz trudniej jest wynająć mieszkania. Są miasta w Polsce, gdzie oferty najmu wiszą tygodniami w serwisach i nikt nie dzwoni. Na studentów właściciele mieszkań również nie mogą liczyć, bo wiele osób z powodu wzrostu czynszów najmu woli w pierwszej kolejności zarezerwować pokój w akademiku – tłumaczy Błeszyński.

Wynajmujący "testują granice" najemców

Wzrost liczby ogłoszeń o wynajmie potwierdza także najnowszy raport Expandera i Rentier.io. W sierpniu liczba nowo dodanych ogłoszeń w ciągu zaledwie miesiąca wzrosła aż o 19 proc. Ale ceny w tych ogłoszeniach były średnio o 2,5 proc. wyższe niż w lipcu. – Właściciele mieszkań testują możliwości najemców i w zależności od ich reakcji, będą obniżać lub dalej podwyższać stawki — zauważa Jarosław Sadowski z Expandera. Dodaje, że po uruchomieniu rządowego kredytu spadek popytu na najem jest bardzo widoczny.

Wynajmujący rzeczywiście "testują granice" najemców, do jakiego poziomu są w stanie zaakceptować wzrost czynszów. Wydaje się, że powoli ta granica zaczyna być osiągana. Do mnie również dochodzą głosy, że np. studenci, którzy nie dostali miejsca w akademiku, rezygnują ze studiów w stolicy i wybierają studia w rodzinnych stronach lub decydują się na dojazdy, bo jest to dla nich tańsza opcja niż wynajem kawalerki w Warszawie – mówi Marcin Jańczuk, ekspert agencji Metrohouse.

Według niego obecna sytuacja na rynku najmu jest rezultatem kumulacji wielu różnych czynników. Mamy do czynienia m.in. z coraz wyższymi kosztami eksploatacyjnymi mieszkań. Czynsze we wspólnotach i spółdzielniach za kawalerki i dwupokojowe lokale, które wynosiły wcześniej ok. 400 zł, dochodzą teraz do 1 tys. zł, co podwyższa również cenę najmu. Sytuację komplikuje również odpływ Ukraińców z naszego kraju, którzy do niedawna stanowili liczną grupę najemców.

– Ukraińców jest coraz mniej, a napływ cudzoziemców z innych krajów nie jest duży. Dodatkowo sytuacja w Polsce nie sprzyja osiedlaniu się w Polsce pracowników pochodzących np. z Azji. Takie osoby nadal mają problem z wynajęciem mieszkania. Ostatnio słyszałem o przypadku osoby z Kazachstanu o polskich korzeniach, dobrze mówiącej po polsku, której trudno było wynająć mieszkanie. Tylko dlatego, że przyjechała z Kazachstanu — mówi Marcin Jańczuk.

Rządowy kredyt wciąż jest tańszy niż najem

Jeżeli w najbliższym czasie ogłoszenia najmu nadal będą czekały na najemców, właściciele mieszkań mogą być bardziej skłonni do kompromisów i negocjacji cen. – To daje nadzieję na spadek stawek najmu w październiku. Wszystko zależy jednak od skali popytu – ocenia Jarosław Sadowski z Expandera.

Jego zdaniem rządowy kredyt wciąż jest tańszy niż najem. W przypadku mieszkania o powierzchni 40 mkw. największa różnica występuje w Gdańsku. Rata preferencyjnego kredytu w tym mieście jest aż o 689 zł niższa niż stawka najmu. Z kolei w Szczecinie różnica wynosi 588 zł, Sosnowcu 545 zł, a w Warszawie 487 zł.

Przenosiny z wynajmowanego mieszkania, do własnego lokum znacznie bardziej się opłaca. Z tego też powodu przewidujemy, że za kilka miesięcy znacząco spadnie popyt na najem. Obecnie wiele wniosków o preferencyjny kredyt wciąż jest rozpatrywanych. Dlatego jego wpływ na rynek najmu jest opóźniony o trzy, cztery miesiące – wyjaśnia Sadowski.

Wtóruje mu Marcin Jańczuk z Metrohouse. – Dodatkowo wiele zawieranych umów dotyczy mieszkań deweloperskich, których ukończenie przewidziane jest na 2024 rok, a nawet później, dlatego wpływ rządowego programu na rynek najmu rozciągnie w czasie – prognozuje.

Agnieszka Zielińska Money.pl 08.10.2023

Źródło:https://www.money.pl/patowa-sytuacja-na-rynku-najmu/


  Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


Ilustracja, zdjęcie: Tomasz Błeszyński