Ma­lu­ją ścia­ny, ukry­wa­jąc po­ja­wia­ją­ce­go się grzy­ba, ukła­da­ją pa­ne­le, by za­ma­sko­wać nie­do­sko­na­ło­ści pod­ło­gi. Pod­mie­nia­ją meble, a pęk­nię­te stro­py ukry­wa­ją pod ta­pe­tą. Po pod­pi­sa­niu aktu no­ta­rial­ne­go za­bie­ra­ją wszyst­ko, po­zo­sta­wia­jąc no­wych wła­ści­cie­li w ru­inie, nie tylko fi­nan­so­wej.

To­masz i Olga, młode mał­żeń­stwo z Kra­ko­wa, dość długo po­szu­ki­wa­li ide­al­ne­go dla sie­bie miesz­ka­nia. Szu­ka­li­śmy 50-me­tro­we­go lokum, które chcie­li­śmy wziąć na kre­dyt. A że pie­nię­dzy nie mie­li­śmy dużo, tyle tylko, by na wkład wła­sny wy­star­czy­ło, ewen­tu­al­nie na ja­kieś nowe meble, to in­te­re­so­wa­ło nas miesz­ka­nie nie­wy­ma­ga­ją­ce re­mon­tu mówi Olga. Po pię­ciu mie­sią­cach po­szu­ki­wań zna­leź­li, jak im się wtedy wy­da­wa­ło, miesz­ka­nie ide­al­ne. Wszyst­ko mi się po­do­ba­ło, a naj­bar­dziej to, że było faj­nie urzą­dzo­ne. Mia­łam po­dob­ny gust jak do­tych­cza­so­wa wła­ści­ciel­ka i chyba to mnie do tego miesz­ka­nia prze­ko­na­ło do­da­je Olga.

Naj­bar­dziej spodo­ba­ło mi się roz­miesz­cze­nie. Wszyst­ko było takie w sam raz. Po­ko­je nie były zmniej­szo­ne kosz­tem ko­ry­ta­rza, co się czę­sto zda­rza.

Poza tym stan ogól­ny miesz­ka­nia był w po­rząd­ku. Sprze­da­ją­cy, za­pew­nia­li, że nie­daw­no ro­bi­li ge­ne­ral­ny re­mont i rze­czy­wi­ście, widać było, że ścia­ny były od­ma­lo­wa­ne, na pod­ło­gach w sa­lo­nie i mniej­szym po­ko­ju le­ża­ły nowe wy­kła­dzi­ny. Umó­wi­li­śmy się z wła­ści­cie­la­mi, że jesz­cze się prze­śpi­my z de­cy­zją, a oni za­chę­ca­li do po­now­ne­go obej­rze­nia miesz­ka­nia. Wró­ci­li­śmy na­za­jutrz, po­roz­glą­da­li­śmy się raz jesz­cze, upew­ni­li­śmy się, że sprze­da­ją­cy zo­sta­wią nam więk­szość mebli i sprzę­tów i pod­pi­sa­li­śmy umowę przed­wstęp­ną, po­trzeb­ną do banku opo­wia­da To­masz.

Po za­koń­cze­niu ban­ko­wych pro­ce­dur To­masz i Olga umó­wi­li się na pod­pi­sa­nie aktu no­ta­rial­ne­go i po dwóch mie­sią­cach otrzy­ma­li klu­cze do ku­pio­ne­go miesz­ka­nia. Sprze­da­ją­cy po­pro­si­li jesz­cze o dwa mie­sią­ce czasu, by mogli się spo­koj­nie wy­pro­wa­dzić. Zgo­dzi­li­śmy się, bo nie mie­li­śmy noża na gar­dle. Dziw­ne wy­da­ło mi się tylko, że klu­czy nie chcie­li nam prze­ka­zać w miesz­ka­niu, a w ka­wiar­ni, na mie­ście. Ży­czy­li nam wszyst­kie­go do­bre­go i po­że­gna­li się, bo na stałe osie­dli w An­glii. Po­bie­gli­śmy z Tom­kiem do miesz­ka­nia, cie­szyć się nowym gniazd­kiem, ale za­miast się cie­szyć, my­śla­łam, że ze­mdle­ję z wra­że­nia opo­wia­da Olga. Za­bra­li, wszyst­ko, co się dało: meble, lo­dów­kę, ku­chen­kę, wy­krę­ci­li nawet krany. Wy­nie­śli nawet, musz­lę klo­ze­to­wą. Pew­nie i wannę by za­bra­li, gdyby tylko się dało. A naj­lep­sze cze­ka­ło na nas w po­ko­jach. Oka­za­ło się, że pod wy­kła­dzi­ną nie było nic, sama wy­lew­ka. A wy­kła­dzi­nę oczy­wi­ście wzię­li. Zła­pa­łem za te­le­fon i dzwo­nię. Po­wie­dzie­li, że w umo­wie nie było, na­pi­sa­ne, co mają zo­sta­wić, to wzię­li to, co było im po­trzeb­ne mówi Tomek. Wcze­śniej, za­pew­nia­li, że wszyst­ko zo­sta­wią, bo do An­glii nic za­bie­rać nie będą. Do­pie­ro są­siad­ka nam, po­wie­dzia­ła, że oni te wszyst­kie rze­czy po­sprze­da­wa­li, a część roz­da­li po ro­dzi­nie, bo co będą zo­sta­wiać obcym do­da­je Olga.

Uwaga na od­pi­co­wa­ne!

Olga i To­masz za­po­ży­czy­li się po ro­dzi­nie i wy­re­mon­to­wa­li miesz­ka­nie. Nie­smak jed­nak po­zo­stał. Gdyby mieli pie­nią­dze, to do­cho­dzi­li­by swo­ich spraw w są­dzie. Zdają jed­nak sobie spra­wę z tego, że wina leży czę­ścio­wo po ich stro­nie, bo po pierw­sze, dali na­brać się na sztucz­ki sprze­daw­ców, a po dru­gie, nie spi­sa­li w umo­wie, jakie sprzę­ty mają zo­stać w miesz­ka­niu. Ich hi­sto­ria po­win­na być jed­nak prze­stro­gą dla wszyst­kich, któ­rzy przy­mie­rza­ją się do kupna, miesz­ka­nia. Wiele mówi się o tym, że sprze­daw­cy kła­mią w, ogło­sze­niach, ale po­dob­ne oszu­stwa, wcie­la­ją w życie, przy­go­to­wu­jąc miesz­ka­nia do sprze­da­ży.

Nie od dzi­siaj wia­do­mo, że ku­pu­je­my ocza­mi i tzw. pierw­sze wra­że­nie jest, naj­waż­niej­sze. Rynek przez lata zmie­nia się i coraz bar­dziej cy­wi­li­zu­je. Wła­ści­cie­le miesz­kań, szcze­gól­nie teraz, kiedy podaż ich jest bar­dzo duża i pro­ces sprze­da­ży trwa mie­sią­ca­mi, a ceny pod­le­ga­ją znacz­nym ne­go­cja­cją i spa­da­ją prak­tycz­nie z mie­sią­ca na mie­siąc, za­czy­na­ją do­ce­niać przy­go­to­wa­nie lo­ka­lu do sprze­da­ży mówi To­masz Błe­szyń­ski, do­rad­ca rynku nie­ru­cho­mo­ści.

Coraz czę­ściej sprzą­ta­ją, myją okna, wie­trzą, ozda­bia­ją kwiat­ka­mi albo wy­naj­mu­ją  firmy, by za nich zro­bi­ły czary mary w ich miesz­ka­niu. Takie drob­ne za­bie­gi es­te­tycz­no-ko­sme­tycz­nie nie są ni­czym złym. Go­rzej jed­nak jest wtedy, gdy wła­ści­cie­le pró­bu­ją ukry­wać wady tech­nicz­ne wy­stę­pu­ją­ce w lo­ka­lu: wil­goć, pę­ka­ją­ce ścia­ny, stro­py, za­pcha­ne piony wod­no-ka­na­li­za­cyj­ne, po­pa­lo­ną, nie­spraw­ną in­sta­la­cję eklek­tycz­ną, mało spraw­ny sys­tem cen­tral­ne­go ogrze­wa­nia. Spo­ty­ka­łem rów­nież spe­cja­li­stów, od­świe­ża­ją­cych miesz­ka­nia po zmar­łych wła­ści­cie­lach czy po nie­le­gal­nych ho­dow­lach zwie­rząt, bo prze­cież  ku­pio­ne na prze­tar­gu miesz­ka­nie trze­ba było pod­pi­co­wać, by z więk­szym zy­skiem sprze­dać. W tym celu, ukry­wa­ją wszyst­kie jego man­ka­men­ty. Takie pro­wi­zo­rycz­ne re­mon­ty prę­dzej czy póź­niej wy­cho­dzą na jaw, cza­sem nie­ste­ty już, na szko­dę ku­pu­ją­ce­go, po trans­ak­cji. Kiedy umowa u no­ta­riu­sza pod­pi­sa­na, pie­nią­dze prze­la­ne, lokal wy­da­ny i ko­niec z re­kla­ma­cja­mi do­da­je Błe­szyń­ski.

Za­ma­lo­wa­ny grzyb i pod­mie­nio­ne meble

O tym, że aby sprze­dać miesz­ka­nie, trze­ba naj­pierw za­in­we­sto­wać w jego od­świe­że­nie, mówi się od dawna. Wła­ści­cie­le miesz­kań do­szli w tym do per­fek­cji. Po­my­sły sprze­da­ją­cy mają za­ska­ku­ją­ce, cza­sem, szo­ku­ją­ce, ale i na­iw­ne. Jedni tłu­ma­czą zły stan tech­nicz­ny siłą wyż­szą, inni, przy­rze­ka­ją, że wszyst­ko jest dobre i spraw­ne. Są tez tacy, któ­rzy zro­bią wszyst­ko, by wy­ci­snąć z miesz­ka­nia jak naj­więk­szą cenę. Opo­wia­da­ją ba­jecz­ki o super lo­ka­li­za­cji, super zna­nych są­sia­dach, o wa­lo­rach użyt­ko­wych do­pa­so­wa­nych wła­ści­we do każ­de­go ku­pu­ją­ce­go. Pa­mię­tam, jak kie­dyś  sprze­da­ją­cy przed­sta­wił cer­ty­fi­kat od bio­ener­go­te­ra­peu­ty, w któ­rym, na­pi­sa­no, że miesz­ka­nie jest czy­ste od cie­ków wod­nych i szko­dli­we­go pro­mie­nio­wa­nia. Byli też fani feng shui, za­chwa­la­ją­cy zdro­wy tryb życia w takim oto­cze­niu. Te wszyst­kie po­my­sły we­dług mnie są nie­szko­dli­wym mar­ke­tin­giem. Go­rzej jak mamy do czy­nie­nia ze świa­do­mym ukry­wa­niem wad uważa To­masz Błe­szyń­ski.

A to ostat­nie zda­rza się nie­ste­ty dosyć czę­sto. Za­ma­lo­wa­ny grzyb na su­fi­cie czy nie­do­sko­na­ło­ści pod­ło­gi ukry­te pod pa­ne­la­mi albo wy­kła­dzi­ną, to w za­sa­dzie stan­dard. Sprze­da­ją­cy nie wa­ha­ją się nawet, by pod­mie­niać sprzę­ty. Starą ku­chen­kę za­stę­pu­ją nową, a po za­war­ciu trans­ak­cji zo­sta­wia­ją starą albo wcale. Metod na ukry­wa­nie wad w miesz­ka­niu jest wiele, wszyst­ko za­le­ży od po­my­sło­wo­ści  i za­moż­no­ści wła­ści­cie­la, czy sam bę­dzie to robił na łapu capu, czy wy­naj­mie fa­chow­ca. Pa­mię­tam miesz­ka­nia zgło­szo­ne do sprze­da­ży, w  któ­rych po kilku dniach ze ścian spa­da­ła przy­kle­ja­na na wil­goć ta­pe­ta czy od­pa­da­ją­ce ka­fel­ki, tynki. Były przy­pad­ki. że i źle po­ło­żo­na i przy­kle­jo­na pod­ło­ga dziw­nym tra­fem sama wsta­wa­ła, strze­la­jąc płyt­ka­mi czy par­kie­tem. Od­świe­ża­nie wnętrz za­pa­cha­mi czy ka­dzi­deł­ka­mi sta­no­wi w takim przy­pad­ku tzw. pikuś mówi Błe­szyń­ski.

Z cie­ka­wym przy­pad­kiem miała do czy­nie­nia rów­nież Jo­an­na Ja­ro­szew­ska, po­śred­nik nie­ru­cho­mo­ści z War­sza­wy. Sprze­da­ją­cy w dniu sprze­da­ży spo­tka­li się z ku­pu­ją­cym w miesz­ka­niu, które bę­dzie pod­le­gać trans­ak­cji. Był wio­sen­ny dzień i ku­pu­ją­cy, wcho­dząc do miesz­ka­nia spo­strze­ga (wi­dział je, wcze­śniej, ale ume­blo­wa­ne i użyt­ko­wa­ne) po­otwie­ra­ne na oścież wszyst­kie okna. Tro­chę zdzi­wio­ny pyta, dla­cze­go? Uzy­skał, od­po­wiedź, że miesz­ka­nie stało puste i tak chcie­li tro­chę prze­wie­trzyć. Póź­niej oka­za­ło się, że sta­ra­li się ukryć  nie­przy­jem­ny za­pach dymu ni­ko­ty­no­we­go, który był wżar­ty w każdy kąt miesz­ka­nia. To oka­za­ło się już po za­ku­pie wspo­mi­na Ja­ro­szew­ska.

 Za­brać co się da

Kłam­stwo ma krót­kie nogi i prę­dzej czy póź­niej wyj­dzie na jaw. Na nie­ko­rzyść ku­pu­ją­cych, wy­cho­dzi naj­czę­ściej wtedy, gdy akt no­ta­rial­ny jest już pod­pi­sa­ny i nie ma od­wro­tu od do­ko­na­nej trans­ak­cji. Co cie­ka­we, od­sło­nię­cia ukry­tych wad do­ko­nu­ją sami sprze­da­ją­cy, któ­rzy, opusz­cza­jąc miesz­ka­nie, za­bie­ra­ją z niego wszyst­ko, co się da, bo nie za­le­ży im już na do­brym wi­ze­run­ku lokum. Wy­mon­to­wu­ją ba­te­rie ła­zien­ko­we, za­bie­ra­ją drzwi, a nawet kon­tak­ty czy ka­lo­ry­fe­ry. Sprze­da­ją­cy po umo­wie przy­rze­czo­nej, a przed od­bio­rem lo­ka­lu, wy­krę­cił wszyst­kie kon­tak­ty, prze­łącz­ni­ki świa­teł, krany i inne ma­ło­ga­ba­ry­to­we ak­ce­so­ria re­la­cjo­nu­je Da­mian Ma­ślan­ka, do­rad­ca Home Bro­ker z Kra­ko­wa. Nie dziwi się temu Grze­gorz Buf­nal, do­rad­ca Home Bro­ker z Gdyni. Wy­krę­ca­nie gniaz­dek jest dosyć czę­stą prak­ty­ką, są nawet przy­pad­ki wy­ry­wa­nia prze­wo­dów elek­trycz­nych twier­dzi. Takie hi­sto­rie nie­ob­ce są rów­nież Da­riu­szo­wi Sa­dur­skie­mu z Agen­cji Nie­ru­cho­mo­ści Bra­cia Sa­dur­scy. W po­ło­wie lat 90. mie­li­śmy dwa przy­pad­ki zło­śli­we­go za­cho­wa­nia sprze­da­ją­cych. Znik­nął wtedy ze sprze­da­wa­ne­go miesz­ka­nia cały osprzęt elek­trycz­ny, lampy, kar­ni­sze i klam­ki z drzwi. W jed­nym wy­pad­ku nikt nie spo­dzie­wał sie ta­kie­go za­cho­wa­nia sprze­da­ją­cych, w dru­gim przy­pad­ku sprze­da­ją­cy byli źli na ku­pu­ją­cych. Byli nie­za­do­wo­le­ni ze zbi­cia ceny i ich ar­gu­men­ta­mi. Cy­tu­ję: prze­cież w tym miesz­ka­niu nie po­zo­sta­je nic war­to­ścio­we­go, Jak można było miesz­kać w takim chle­wie" itp. opo­wia­da Sa­dur­ski.

Za­dbać o swój in­te­res

Przed ta­ki­mi przy­kry­mi nie­spo­dzian­ka­mi można się obro­nić. Na­le­ży już na eta­pie umowy przed­wstęp­nej wy­szcze­gól­nić, jakie ele­men­ty wy­po­sa­że­nia czy wy­koń­cze­nia po­win­ny zo­stać w miesz­ka­niu. Nie­któ­rzy po­śred­ni­cy wy­ko­nu­ją zdję­cia przed­mio­tów znaj­du­ją­cych się w sprze­da­wa­nym lokum, by póź­niej przed­sta­wić je, jako dowód w spra­wie. Zwy­cza­jo­wo przy­ję­te jest, że ele­men­ty wy­po­sa­że­nia za­mon­to­wa­ne na stałe, czyli krany, wanny, ale rów­nież szafy czy wy­po­sa­że­nie kuch­ni sprze­da­wa­ne są razem z nie­ru­cho­mo­ścią. Dla bez­pie­czeń­stwa, za­le­cam szcze­gó­ło­wy ich opis w do­ku­men­ta­cji trans­ak­cji lub spi­sa­nie od­ręb­nej umowy do­ra­dza Jerzy So­bań­ski, rzecz­nik pra­so­wy War­szaw­skie­go Sto­wa­rzy­sze­nia Po­śred­ni­ków w Ob­ro­cie Nie­ru­cho­mo­ści.

Ka­ta­rzy­na Siwek z Home Bro­ker do­ra­dza rów­nież, by obej­rzeć miesz­ka­nie w dniu pod­pi­sa­nia aktu no­ta­rial­ne­go. Olim­pia Bro­no­wic­ka, rzecz­nik pra­so­wy Pol­skiej Fe­de­ra­cji Rynku Nie­ru­cho­mo­ści, przy­po­mi­na, że ukry­wa­nie wad miesz­ka­nia nie jest bez­kar­ne, nawet, jeśli oszu­stwo wyj­dzie już po pod­pi­sa­niu aktu no­ta­rial­ne­go. Po­śred­nik po­wi­nien uświa­do­mić sprze­da­ją­ce­go, że od­po­wia­da za ukry­te wady. Jeśli wyj­dzie na jaw, że sprze­da­ją­cy pró­bo­wał za­tu­szo­wać jakiś pro­blem, np. grzyb ob­ło­żył ta­pe­tą czy za­ma­lo­wał, to nawet po za­war­ciu aktu no­ta­rial­ne­go, ku­pu­ją­cy może do­cho­dzić z tego ty­tu­łu swo­ich praw. Po­śred­nik, jeśli sprze­da­ją­cy ko­rzy­sta z jego usług, po­wi­nien uświa­do­mić o gro­żą­cej karze za takie dzia­ła­nia, bo to się wraca po­dwój­nie. Nie dość, że po­śred­nik traci dobre imię i wia­ry­god­ność, to jesz­cze sprze­da­ją­cy zo­sta­je ob­cią­żo­ny fi­nan­so­wo za rosz­cze­nia ku­pu­ją­ce­go mówi Bro­no­wic­ka.

Justyna Sobolak Onet Biznes 2012-09-17