Ruszył wykup ziemi pod łódzki odcinek autostrady A1. Około połowa właścicieli jest niezadowolona z pieniędzy proponowanych przez państwo. - Mogę za to kupić działkę i postawić na niej namiot.
Nic więcej - mówi z goryczą jeden z nich. Ale większość przyjmuje ofertę w obawie przed wywłaszczeniem.
Rodzina Oberle mieszka przy ul. Rokicińskiej od półwiecza. Na liczącej pół hektara działce stanął ich dom. Potem rodzina rozrastała się, synowie budowali kolejne domy. Teraz na parceli stoi pięć budynków i mieszka w nich pięć rodzin. Łącznie dwanaście osób. - Mamy piękny las, oczko wodne, altanę - wyliczają Tomasz i Piotr Oberle. - Z sąsiadami żyjemy tak dobrze, że nawet płotu nie postawiliśmy. Tu się wychowaliśmy i tu rosły nasze dzieci. Mieszkalibyśmy tu do końca życia, gdyby nie autostrada.
Od dziesięciu lat wiedzą, że będą musieli się wynieść z Rokicińskiej, bo obok ma przebiegać A1. Czekali na propozycję Generalnej Dyrekcji Dróg Państwowych i Autostrad. Za działkę, las, budynki - półtora miliona złotych. Bracia są oburzeni: - Wiadomo, że każdy chce kupić tanio, a sprzedać drogo, ale to nie jest uczciwa wycena. Nie chcemy milionów, chcemy tylko realnej rynkowej ceny. Inni podpisują umowy, bo obawiają się wywłaszczenia. Państwo produkuje w ten sposób kolejną grupę poszkodowanych. Jak w czasach stalinowskich.
Mają zastrzeżenia do pracy rzeczoznawcy, który oszacował ich posiadłość. - Był u nas dwa razy po pół godziny i zrobił wiele błędów. Nie wpisał około 180 drzew. Nie uwzględnił, że jeden budynek jest ocieplony, a drugi ma strych użytkowy. Nie wziął pod uwagę, że na działce stoi billboard, z którego też mamy zysk - wyliczają. Dlatego zlecili już własną wycenę.
Każda z rodzin będzie miała na zagospodarowanie mniej więcej 200 tys. zł. Sprawdziliśmy, co mogą za to kupić. Raczej nic, co zastąpiłoby im posiadane teraz domy. W nowo budowanym bloku na Olechowie mogliby kupić najwyżej kawalerkę. Z rynku wtórnego - dwupokojowe mieszkanie o powierzchni 46 mkw. w wieżowcu z wielkiej płyty przy ul. Bartoka. Mogą się też przenieść na Dąbrowę i kupić trzy pokoje (48 metrów) do remontu.
- A skąd pieniądze na remont, prowizję dla pośrednika, przeprowadzkę, podatki, opłatę dla notariusza? To nie my prosiliśmy się o wykup, ale państwo. Też chcemy jeździć autostradami, ale dlaczego mamy do nich dokładać? - pytają bracia Oberle.
- To wyjątkowa sytuacja - uważa Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości. - Rzeczoznawcy biorą pod uwagę wartość gruntu i budynków, a nie uwzględniają już liczby osób, które tam mieszkają.
Błeszyński: - Każdy ma prawo zapoznać się z tzw. operatem szacunkowym i odwołać się, jeśli jest niezadowolony. Wyceny na ogół robione są uczciwe, bo państwo nie ma interesu, aby wikłać się w długotrwały spór z obywatelem. Mogłaby na tym ucierpieć inwestycja.
Wykup ziemi prowadzony jest na podstawie tzw. specustawy, która reguluje wywłaszczenie pod budowę dróg. Wprowadzono ją, by zdążyć z robotami przed Euro 2012. W okolicach Łodzi pod autostradę A1 do przejęcia jest 414 działek. Oferty trafiły już do ponad 200 właścicieli. Do tej pory podpisano około 40 umów. Według planów GDDKiA wszystkie grunty mają zostać wykupione do września tego roku. Bogumił Wojtulewski, dyrektor Wojewódzkiego Biura Geodezji w Łodzi, które w imieniu GDDKiA prowadzi wykup, zapewnia, że oferty odpowiadają aktualnym cenom na rynku nieruchomości.
Problem pojawia się, gdy oferta jest niższa, niż spodziewał się właściciel. Wtedy może się odwołać i zażądać kolejnej wyceny. Tak zrobiła około połowa właścicieli gruntów wokół autostrady. - Powtórne kosztorysy nigdy zbytnio się od siebie nie różnią. Zdarza się, że drugi ekspert nieznacznie podnosi cenę - mówi Maciej Zalewski z GDDKiA w Łodzi.
Gdy biegły podtrzyma pierwotną wycenę, a właściciel nadal nie zgadza się na wykup, rozpoczyna się wywłaszczenie. Przedstawiciele GDDKiA zapewniają, że dochodzi do tego bardzo rzadko - w Łodzi to około 5 proc.
Wywłaszczony właściciel może się jeszcze procesować przed sądem administracyjnym, ale w tym czasie maszyny będą już burzyć jego dom. Pozwala na to właśnie "specustawa". Gdy nawet po latach procesów uda mu się udowodnić przed sądem swoją rację, na działce będzie już wybudowana autostrada.
- W sytuacji gdy cel społeczny jest ponad prawem własności, nie ma idealnych rozwiązań - komentuje Tomasz Błeszyński.
Anna Kołakowska, Piotr Wasiak Gazeta Wyborcza 2008-02-03