Inwestycje w lofty zapowiadały się świetnie na przełomie 2005 i 2006 r. Na siłę projektowano i budowano tego typu inwestycje w różnych miastach - twierdzi Tomasz Błeszyński, pośrednik i doradca na rynku nieruchomości
Projektanci realizowali swoje niespełnione wcześniej marzenia, inwestorzy kupowali, często za bezcen, już bardzo zniszczone obiekty. Spece od marketingu sprytnie tworzyli modę na lofty.
Tajemniczy analitycy wróżyli z miesiąca na miesiąc dwucyfrowe zyski na loftach. Sprzedaż kwitła, ceny rosły, klienci rezerwowali „papierowe” jeszcze inwestycje. Nikt się nie spodziewał krachu i to na całej linii.
Zaczęły się obsuwać terminy, powstawały problemy ze znalezieniem specjalistycznych wykonawców. Oferta stała się bardzo droga i nieopłacalna inwestycyjnie.
W efekcie lofty nie znajdują już tylu odbiorców, szczególnie teraz, gdy rynek mieszkowy bardzo zwalnia i zaraz będzie przeżywał głęboką recesję. Już w niektórych miastach mieszkania na rynku pierwotnym i wtórnym tanieją nawet o 1 tys. zł na każdym metrze.
Ruszają promocje deweloperów, podaż rośnie, mało kogo interesują lofty. Niektórzy inwestorzy próbują przerabiać swoje „lofciarnie” na biurowce.
Tomasz Błeszyński Rzeczpospolita 13-10-2008