Deweloperzy straszą, by znów nakręcać popyt. Problemy zaczną się dopiero przed Euro 2012.

Cementowa hossa to dziś bardzo słaby pretekst dla windowania cen mieszkań - ocenia Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości. W obecnej sytuacji największe znaczenie będzie miała gra podaży i popytu.

Ta pierwsza jest duża, ten drugi - mały. Żeby sprzedać mieszkania, deweloperzy muszą mocno spuścić z ceny. Tymczasem niektóre firmy budowlane wciąż mają marże sięgające 40 proc., podczas gdy w normalnych warunkach są one trzy-cztery razy niższe.

Ekspert przyznaje, że podwyżki odczują budujący domy jednorodzinne we własnym zakresie, jednak także niezbyt dotkliwie. Inwestorzy indywidualni są, bowiem bardzo elastyczni i więcej wydają na cement, mogą szukać oszczędności gdzie indziej, np. w tańszych materiałach wykończeniowych.

Według Błeszyńskiego ceny cementu mogą stać się przedmiotem spekulacji dopiero za rok lub dwa. Wszystko za sprawą Euro 2012. Budowa dróg i stadionów to znacznie wyższe potrzeby i zdecydowanie większe pieniądze niż te, które dziś „szara branża” może wyciągnąć od deweloperów.

 

Piotr Brzózka Dziennik Łódzki 31.01.2008 r.