Szpital im. Korczaka może być wart... 120 mln zł. Niestety, nie jako szpital, ale nieruchomość, którą można przebudować na lofty, biura albo elegancki hotel. Czy szpital zostanie sprzedany prywatnemu inwestorowi? Takie podejrzenia pojawiły się w środę, gdy powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nagle wyłączył budynek z użytkowania...
- Słuchałem w radiu informacji o ewakuacji "Korczaka" i myślałem, że to prima-aprilisowy żart - mówi Tomasz Błeszyński, łódzki ekspert rynku nieruchomości. - Niestety, to była prawda. Boję się, że mogą się spełnić moje czarne podejrzenia sprzed roku. Że całe zamieszanie wokół szpitala, to w gruncie rzeczy gra o samą nieruchomość. A ta jest bardzo atrakcyjna. Działka, na której stoi szpital, to "numer dwa" w całej Łodzi. Metr kwadratowy ziemi wyceniam tu na 4 tys. zł i to dziś, w sytuacji załamania na rynku nieruchomości. A w przyszłości wartość "Korczaka" może być tylko wyższa. Lepszy i cenniejszy jest jedynie grunt pod budynkiem Philipsa przy al. Piłsudskiego - dodaje Błeszyński.
Według nieco rozbieżnych szacunków, działka pod szpitalem ma 2,8 do 3,2 ha. Jej wartość można więc określić na 112 do 128 mln zł.
Dlaczego teren pod szpitalem "Korczaka" jest taki cenny?
- To doskonała lokalizacja - podkreśla Błeszyński.
Nieruchomość jest położona u zbiegu dwóch wielopasmowych arterii - al. Piłsudskiego oraz Rydza-Śmigłego. Dziennie przejeżdża tędy kilkadziesiąt tysięcy samochodów, jest dobra komunikacja tramwajowa. To zaledwie kilometr od centrum miasta, rzut beretem od parku Źródliska. A po przeciwległej stronie skrzyżowania buduje się już nowoczesny biurowiec Forum 76 oraz hotel. Odpowiednie sąsiedztwo więc już jest.
- W miejsce "Korczaka" można by urządzić biura lub hotel - uważa ekspert. - Ze względu na hałas, nie jest to dobre miejsce na budowanie loftów ani mieszkań - zastrzega Tomasza Błeszyński.
W środowisku łódzkich pośredników nieruchomości można usłyszeć, że deweloperzy od dawna łakomie spoglądają na szpital im. Korczaka. Działką interesowała się ponoć australijska grupa MNE Investments, która przy ul. Tymienieckiego buduje lofty. Plotka jest o tyle prawdopodobna, że firma ta startowała (bez powodzenia) w przetargu na prywatyzację zakładów Polmos, których ceglasta fabryka stoi po drugiej stronie al. Piłsudskiego. Było jasne, że deweloper nie chce tam produkować wódki.
Czy charakterystyczny frontowy gmach szpitala im. Korczaka zniknie z panoramy Łodzi?
Wojciech Szygendowski, wojewódzki konserwator zabytków, zapowiada, że będzie go bronił.
- To jest ładny, cenny architektonicznie budynek. Jest też cenny ze względu na ideę, która przyświecała jego powstaniu. To dar od rodziny Herbstów. Cały zespół budynków jest pod ochroną konserwatorską. Dlatego nie można ich wyburzyć - podkreśla wojewódzki konserwator zabytków.
A gdyby ewentualny inwestor chciał zaadaptować zabytkowe mury do innych celów? - Będę bronił tego miejsca - deklaruje Wojciech Szygendowski. - Mam takie ustawowe prawo, jako konserwator zabytków muszę wyrazić zgodę na zmianę przeznaczenia budynków. A ja jej nie wyrażę. Uważam, że w tym miejscu powinna się mieścić placówka zdrowia.
Krzysztof Makowski, radny Lewicy w sejmiku wojewódzkim, wątpliwości wokół nagłej likwidacji szpitala komentuje krótko: - Wszystko co się dzieje wokół "Korczaka" jest bardzo dziwne. Tak szybko działającego inspektora nadzoru budowlanego jeszcze nie widziałem...
Tym słowom dziwi się Urszula Krzysztoforska, szefowa powiatowego inspektoratu.
- Nic nie stało się nagle - protestuje. - Zły stan szpitala martwi nas już od dwóch lat. Wtedy pojawiły się dwie ekspertyzy, jedna dobra, druga zła. Każdy budynek ma coś w rodzaju książki zdrowia. Niedawno, kiedy pojawiły się w niej wpisy o złym stanie stropów, zleciliśmy kolejną ekspertyzę. Kiedy poznaliśmy jej wyniki, wydaliśmy decyzję o wyłączeniu szpitala z użytkowania - tłumaczy Urszula Krzysztoforska.
A co na to wszystko marszałek Włodzimierz Fisiak, któremu podlega szpital "Korczaka"? Rzecznik marszałka Marcin Nowicki zapewnia: - Nawet nie pomyśleliśmy o sprzedaży szpitala.
Czy charakterystyczny frontowy gmach szpitala im. Korczaka zniknie z panoramy Łodzi?
Wojciech Szygendowski, wojewódzki konserwator zabytków, zapowiada, że będzie go bronił.
- To jest ładny, cenny architektonicznie budynek. Jest też cenny ze względu na ideę, która przyświecała jego powstaniu. To dar od rodziny Herbstów. Cały zespół budynków jest pod ochroną konserwatorską. Dlatego nie można ich wyburzyć - podkreśla wojewódzki konserwator zabytków.
A gdyby ewentualny inwestor chciał zaadaptować zabytkowe mury do innych celów? - Będę bronił tego miejsca - deklaruje Wojciech Szygendowski. - Mam takie ustawowe prawo, jako konserwator zabytków muszę wyrazić zgodę na zmianę przeznaczenia budynków. A ja jej nie wyrażę. Uważam, że w tym miejscu powinna się mieścić placówka zdrowia.
Krzysztof Makowski, radny Lewicy w sejmiku wojewódzkim, wątpliwości wokół nagłej likwidacji szpitala komentuje krótko: - Wszystko co się dzieje wokół "Korczaka" jest bardzo dziwne. Tak szybko działającego inspektora nadzoru budowlanego jeszcze nie widziałem...
Tym słowom dziwi się Urszula Krzysztoforska, szefowa powiatowego inspektoratu.
- Nic nie stało się nagle - protestuje. - Zły stan szpitala martwi nas już od dwóch lat. Wtedy pojawiły się dwie ekspertyzy, jedna dobra, druga zła. Każdy budynek ma coś w rodzaju książki zdrowia. Niedawno, kiedy pojawiły się w niej wpisy o złym stanie stropów, zleciliśmy kolejną ekspertyzę. Kiedy poznaliśmy jej wyniki, wydaliśmy decyzję o wyłączeniu szpitala z użytkowania - tłumaczy Urszula Krzysztoforska.
A co na to wszystko marszałek Włodzimierz Fisiak, któremu podlega szpital "Korczaka"? Rzecznik marszałka Marcin Nowicki zapewnia: - Nawet nie pomyśleliśmy o sprzedaży szpitala.
Piotr Brzózka Dziennik Łódzki 2009-04-03