Banki rozluźniają politykę kredytową, a podaż nowych mieszkań się kurczy. Czy to oznacza wzrost cen w 2010 r.? Spytaliśmy ekspertów.
Zróżnicowane ceny, większa konkurencja, podwyżki tylko w niektórych, najlepiej zlokalizowanych, inwestycjach — oto prognozy na przyszły rok.
Radykalna poprawa nastąpi jednak dopiero, gdy banki zaczną kredytować deweloperów.
Mieszkań nie zabraknie
— Rynek pierwotny to obecnie zaledwie 20-30 procent całego rynku — podkreśla Katarzyna Cyprynowska, prezes firmy Nowy Adres.
Jej zdaniem liczba sprzedawanych mieszkań nie spadnie radykalnie, bo gdy zmniejszy się podaż nowych lokali, klienci zainteresują rynkiem wtórnym. Ponadto, choć wielu deweloperów wstrzymało realizację projektów, mogą je szybko odblokować, jeśli zajdzie taka potrzeba. Inny powód? W 2010 roku na rynek wtórny trafią również mieszkania budowane w ramach, tzw. ulgi na wynajem, bo wtedy kończy się dziesięcioletni zakaz ich sprzedaży.
— Potencjalni nabywcy chcą przede wszystkim kupić mieszkanie. To, czy będzie nowe, czy używane, ma drugorzędne znaczenie — uważa Katarzyna Cyprynowska.
Jej zdaniem popyt zauważalnie wzrósł m.in. wskutek nowej, nieco złagodzonej polityki kredytowej banków.
— Nie prognozujemy jednak wzrostu cen w przyszłym roku. Może to nastąpić jedynie w niektórych segmentach rynku, w konkretnych realizacjach i projektach — podkreśla Katarzyna Cyprynowska.
Według niej może dojść do rozwarstwienia cen. Pojawią się tańsze projekty deweloperskie, z inaczej skalkulowanymi kosztami budowy. Dzięki temu wzrośnie konkurencja.
— To będzie dobry moment na kupno mieszkania, bo deweloperzy wciąż są skłonni do negocjacji — sumuje prezes Nowego Adresu.
Deweloper też klient
Ożywienie na rynku zauważa również Przemysław Pęczak z firmy doradczej Pro Development. Jego zdaniem podaż nowych mieszkań szybko się jednak kurczy, a rynek wtórny nie stanowi dużej konkurencji dla nowych lokali. Przeważają na nim tanie, nieatrakcyjne mieszkania z wielkiej płyty. Dużo mniej jest lokali zbudowanych w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
— Dlatego w trzecim kwartale, gdy mieszkania od deweloperów zostaną już częściowo wyprzedane, może się pojawić problem z podażą nowych lokali. Wtedy prawdopodobnie ceny wzrosną o kilka procent — ocenia ekspert Pro Development.
Jego zdaniem nie ma, co liczyć na duży wzrost popytu dopóki banki nie złagodzą polityki kredytowej wobec deweloperów.
— Instytucje finansowe wymagają nie tylko wiarygodności i doświadczenia, ale również przedsprzedaży aż 40 procent mieszkań. Mało, która firma deweloperska jest w stanie temu sprostać — podkreśla Przemysław Pęczak.
Według Tomasza Błeszyńskiego, niezależnego eksperta od rynku nieruchomości, o wszystkim przesądzi początek roku. Banki ocenią swoje portfele kredytowe i od tego uzależnią dalszą politykę wobec klientów. Podobnie postąpią deweloperzy, którzy policzą wyniki. Rekonesans cen zrobią też klienci.
— Jedno jest pewne: wciąż najlepiej będą się sprzedawać nieduże dwu-, trzypokojowe mieszkania w przystępnej cenie. W tym segmencie nie ma jednak zbyt dużo ofert. Dlatego dochodzi nawet do tego, że deweloperzy dzielą większe mieszkania na mniejsze, by dopasować je do oferty. Popyt na segment popularny nadal się utrzyma — sumuje ekspert.
Wiarygodność coraz bardziej w cenie
Działamy w segmencie domów z wyższej półki, w którym popyt cały czas jest stabilny. Kryzys nie wpłynął też na sposób realizacji naszych inwestycji. Tak jak dotychczas, do każdego nowego przedsięwzięcia powołujemy spółkę celową. Nie ma to jednak znaczenia dla kredytującego nas banku. Choć za każdym razem występujemy pod inną nazwą, ocenia nas pod kątem doświadczenia i wiarygodności i na tej podstawie udziela nam kolejnych kredytów. Również naszych klientów nie zostawiamy samych i staramy się im pomóc w pozyskaniu kredytu.
Agnieszka Zielińska Puls Biznesu 2009-12-08