Mieszkam w starej kamienicy w centrum miasta, która od dwóch lat ma prywatnego właściciela - opowiada nasza Czytelniczka. - Dotychczas ogrzewaliśmy mieszkanie piecem kaflowym, który nie nadaje się już do użytku. Zdun po dokładnym sprawdzeniu pieca uznał, że trzeba go rozebrać i postawić nowy. Albo zdecydować się na inne ogrzewanie.

Zwróciłam się w tej sprawie do właściciela, który stwierdził, że nie ma pieniędzy, by sfinansować przedsięwzięcie. Zaproponował natomiast, że w razie wyprowadzki zwróci nam zainwestowane pieniądze. Kiedy dom był własnością gminy podobne naprawy wykonywali pracownicy administracji. - Właściciele prywatnych kamienic mają obowiązek dostarczyć lokatorom ciepło, ale nie ponoszą odpowiedzialności za eksploatację urządzeń - wyjaśnia Tomasz Błeszyński, rzecznik Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. - Poza tym takie sprawy powinny być zawarte w umowie najmu lokalu. Jeśli nie ma, wówczas można negocjować. (mp.)

Nie będzie mieszkań za grosze

Mieszkania lokatorskiego nie będzie można przejąć na własność za bezcen. Prezydent Aleksander Kwaśniewski zawetował nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, która miała to umożliwiać. - Prezydent poparł interesy "lobby prezesów". Zrobimy wszystko, by zmienić tę sytuację - powiedział nam Andrzej Krzyżański, prezes Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców. Według zawetowanej ustawy, lokator mógłby zostać właścicielem swojego mieszkania, gdyby wpłacił różnicę pomiędzy ceną rynkową lokalu a zwaloryzowanym wkładem mieszkaniowym. W praktyce byłyby to niewielkie kwoty. Lokator płaciłby tylko kilkaset złotych kosztów notarialnych i założenia księgi wieczystej. Lokator mieszkaniem własnym, w odróżnieniu od lokatorskiego, mógłby swobodnie dysponować, na przykład wynajmować je i przekazywać w spadku. Spółdzielnie mieszkaniowe z ulgą przyjęły weto prezydenta do ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Ich zdaniem umożliwiała ona, bowiem przejmowanie lokali za bezcen. Problem ten dotyczy od kilkunastu do kilkudziesięciu procent mieszkań w poszczególnych spółdzielniach. Większość lokatorów ma już, bowiem spółdzielcze prawo własności. W Spółdzielni Mieszkaniowej im. Mieszka I w Łodzi wykupionych jest 75 procent mieszkań, w SM im. Słowackiego w Piotrkowie Trybunalskim - 80 procent, a w zduńskowolskim "Lokatorze" - połowa. Prezesi spółdzielni twierdzą zgodnie, że potrzebna jest nie nowelizacja, ale całkiem nowa ustawa. Obowiązującą nazywają bublem. Obecnie ktoś, kto chciałby na przykład wykupić swoje lokatorskie mieszkanie, zapłaci za nie więcej niż przed jej wejściem w życie. - Wcześniej spółdzielnie same ustanawiały stawki za metr. Teraz ma to robić biegły i ceny są znacznie wyższe - tłumaczy Zbigniew Maciaszczyk, prezes SM im. Mieszka I w Łodzi. Tomasz Błeszyński z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości twierdzi, że weto prezydenta nie przyczyni się do ożywienia na rynku nieruchomościami. Klienci nie czekali na "uwłaszczenie". - Problemem jest raczej ich kiepska sytuacja finansowa - mówi. - Na razie na rynku mieszkaniowym panuje zastój. O wiele więcej osób chce sprzedać mieszkanie niż je kupić. (woj, ani)

Biorąc pod uwagę tempo przyznawania lokali zamiennych, ostatni z kolejki wyprowadzą się z a siedem lat Nie chodź tą ulicą
Wychodzimy z dworca PKP Łódź Fabryczna i PKS i co widzimy? Rozpadające się domy przy ulicy Składowej fot. Krzysztof Szymczak Biorąc pod uwagę tempo przyznawania lokali zamiennych, ostatni z kolejki wyprowadzą się za siedem lat Nie chodź tą ulicą Blisko 80 procent kamienic z okresu międzywojennego wymaga kapitalnego remontu, kilkaset nadaje się do natychmiastowej rozbiórki. Ich widok odstrasza potencjalnych inwestorów, biznesmenów i turystów. - Brak koncepcji zarządzania miastem doprowadził do tego, że w centrum straszą rudery - mówi Tomasz Błeszyński z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. Stopień technicznego zużycia kilkuset łódzkich budynków przekroczył 70 procent.

Eksperci ocenili, że ich remont jest nieopłacalny. Wiele domów przy ul. Pabianickiej, Rudzkiej, Zielonej, Składowej, Żeromskiego to już skanseny sztuki budownictwa przedwojennego. Odpadają z nich tynki, mają przegniłe stropy, przez dziury w dachach cieknie woda, a do piwnic lepiej nie zaglądać. - Zarządzamy nawet stuletnimi nieruchomościami - mówi Barbara Zakrzewska, dyrektor Administracji Nieruchomościami "Górna-Południe". Zanim zdecydujemy się na rozebranie domu musimy wyprowadzić lokatorów. W tym roku rozebraliśmy 12 budynków, w przyszłym planujemy 24. Rozbiórki są kosztowne, płacimy wyspecjalizowanym firmom od 10 do 50 tys. zł w zależności od tego czy dom był z drewna czy z cegły i gdzie trzeba wywieźć materiały budowlane. W centrum Łodzi wykwaterowania prowadzone są w dwudziestu kamienicach. Z kamienicy przy ul. Zielonej 48, którą zakwalifikowano do rozbiórki w 1997 r. do tej pory nie wyprowadzono kilkunastu lokatorów. Podobnie wygląda sytuacja w kamienicy przy ul. 6 Sierpnia 42. Do wysiedlenia pozostała lewa oficyna. W złym stanie jest ponad 200 budynków komunalnych. Mieszka w nich około 1500 ludzi. Biorąc pod uwagę tempo przyznawania lokali zamiennych, ostatni z kolejki wyprowadzą się za siedem lat. W tym czasie przybędą następni. I koło się zamyka.

- Musimy zabezpieczać budynki, w których lokatorom może spaść tynk na głowę. Zamurowaliśmy już okna w budynkach przy ul. Zielonej 24, i 6 Sierpnia. Potrzebujemy od zaraz lokali dla najemców ze Strzelców Kaniowskich 3 i Andrzeja Struga 80 - wylicza Maria Zawadzka, zastępca dyrektora A.N. "Zakątna". Na przyszły rok zaplanowaliśmy rozbiórkę kamienicy z dwiema oficynami przy ul. 1 Maja 32. Zdaniem Tomasza Błeszyńskiego gdyby wyburzyć walące się kamienice, tereny te można przekazać pod inwestycje miejskie. - Na pustych działkach mogłyby powstać atrakcyjne domy plomby, sklepy lub punkty usługowe - mówi T. Błeszyński. W tym roku wśród 166 rodzin, które zamieszkają na Olechowie będą ci, którzy dotychczas mieszkali w domach przeznaczonych do rozbiórki lub oddali swoje mieszkanie dla gminy. W ramach rewitalizacji budynków przy ul. Radwańskiej, Żeromskiego, Legionów i Mielczarskiego prowadzonej przez gminę Łódź, jeszcze w tym roku wprowadzi się do nich kolejnych sto rodzin. To jednak nie pokryje zapotrzebowania łodzian na mieszkania. (jxb)


Do agencji nieruchomości zaczęli zgłaszać się studenci szukający taniego i niewielkiego lokum

Sezonowy ruch mieszkaniowy Studenci, dla których zabrakło miejsc w domach akademickich zaczynają szukać tanich mieszkań do wynajęcia. Zaczyna się dobry sezon dla agencji mieszkaniowych. - Zawsze o tej porze roku zawieramy więcej transakcji - powiedziała Urszula Kalinowska z Biura Obrotu Nieruchomościami "Expert". Największym zainteresowaniem cieszą się niewielkie lokale, ceny za ich wynajem wahają się od 300 do 350 zł. - Tyle kosztuje pokój z kuchnią w blokach - mówi Urszula Kalinowska. - Opłaty, jakich oczekują właściciele lokali utrzymują się na poziomie ubiegłorocznych. Dwa lata temu trzeba było zapłacić średnio 50 - 100 zł więcej. Kłopoty mają właściciele większych mieszkań. Dwa, trzy lata temu wynajmowali je chętniej. Teraz wolą je sprzedać, ponieważ obawiają się nowych przepisów, które w dużo lepszej sytuacji niż właścicieli mieszkań stawiają wynajmujących. - Moim zdaniem trzeba mieć wyjątkowego pecha, by trafić na nieuczciwego lokatora, ale ludzie jednak się boją - twierdzi Krzysztof Szczepaniak, właściciel agencji "Sukces". - Niektórzy czekają na nowelizację prawa licząc na zmianę przepisów, inni próbują sprzedać mieszkanie nawet za nieco niższą cenę. Niezłym wyjściem jest także wynajęcie mieszkania studentowi drugiego lub trzeciego roku. - Zwykle są to ludzie poważniejsi i odpowiedzialni - twierdzi pracownica Agencji Obrotu Nieruchomościami "Akces". - Poza tym jest nadzieja, że studia skończą w terminie i opuszczą mieszkanie. - Nowa ustawa o najmie lokali wprowadziła trochę zamieszania. Właściciele mieszkań na razie nie oferują lokali jakby czekali, co będzie. Ale sezon akademicki trochę ożywił rynek - powiedział nam Tomasz Błeszyński, rzecznik Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. (mp.)

Jak Rada łata dziurę w swoich portfelach

Dodatkowej wypłaty 325 tysięcy złotych domaga się sześciu spośród dziesięciu członków Rady Polityki Pieniężnej: Wiesława Ziółkowska, Dariusz Rosati, Grzegorz Wójtowicz, Bogusław Grabowski, Cezary Józefiak i Jerzy Pruski. Ostatni trzej to łodzianie. Każdy żąda dokładnie po 325.538 złotych i 50 groszy, jako wyrównanie za 3 lata pracy w RPP. Członkowie Rady zarabiają po 25.840 zł miesięcznie, ale ustawowo należy im się tyle, ile wiceprezesowi NBP - czyli od 33 do 36 tys. zł. Dlatego chcą wyrównania tej różnicy. Według NBP, na pensje wiceprezesów składają się - oprócz płacy zasadniczej - także premie i nagrody, które nie należą się członkom Rady Polityki Pieniężnej, bo ci nie są pracownikami banku. Kto w tym sporze ma rację, rozstrzygnie sąd - pozew w tej sprawie już wpłynął do warszawskiego Sądu Pracy.

Miesięczną pensję członków RPP dzieli przepaść od wynagrodzeń wysokich urzędników państwowych, nie mówiąc już o większości Polaków. Mniej zarabia nawet sam prezydent RP - według danych pochodzących z Kancelarii Prezydenta, głowa państwa otrzymuje miesięcznie 18.280 zł. Zarobki urzędników ogranicza tzw. ustawa kominowa, która dotyczy pracowników samorządowych, radnych, szefów spółek gminnych i spółek z przeważającym udziałem Skarbu Państwa oraz dyrektorów kas chorych. Mogą oni zarobić nie więcej niż siedmiokrotność tzw. stawki bazowej, którą co roku określa ustawa budżetowa. W tym roku stawka wynosi 1603,56 zł, czyli najwyższa pensja osób objętych ustawą kominową może wynieść nieco ponad 11 tysięcy złotych. Ile zarabiają łódzcy urzędnicy? Prezydent Łodzi odbiera co miesiąc 10.432,10 zł, wojewoda - 8980 zł. Komendant Wojewódzki Policji w Łodzi otrzymuje 6900 zł, kurator oświaty - 6927 zł. Dyrektor Łódzkiej Regionalnej Kasy Chorych zarabia 8 tys. zł i nie przysługują mu żadne dodatkowe nagrody, dodatki czy bony towarowe.

325 tysięcy złotych, to duża kwota nie tylko jak na łódzkie, ale i polskie warunki - twierdzą finansiści. Na co można wydać tyle pieniędzy? Sprawdziliśmy: można kupić dwa luksusowo wyposażone samochody renomowanej marki, opłacić podróż dookoła świata dla czteroosobowej rodziny, albo żyć za przez 10 lat na przeciętnym poziomie (wypada około 2700 zł na miesiąc). Najkorzystniej zainwestować w nieruchomości. - Wystarczy na kupno pięknego domu z atrakcyjną działką lub apartamentu o powierzchni około 150 metrów kwadratowych z pełnym wyposażeniem. Można też kupić kilkanaście działek budowlanych lub przynajmniej trzy mieszkania typu M-4 na rynku wtórnym - powiedział nam Tomasz Błeszyński, rzecznik Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Rada Polityki Pieniężnej liczy 10 członków - 9 powołuje parlament i prezydent, dziesiąty to szef Narodowego Banku Polskiego, który przewodniczy radzie. Kadencja RPP trwa 6 lat i w tym czasie rada powinna być dla jej członków jedynym miejscem pracy, nie mogą wtedy pełnić żadnych innych funkcji. Dopuszcza się jedynie pracę naukową i dydaktyczną. Każdemu z członków rady przysługuje osobny gabinet i służbowe auto bez kierowcy. RPP zajmuje się m.in. ustalaniem stóp procentowych banku centralnego, wysokości tzw. rezerw obowiązkowych dla banków i założeń polityki pieniężnej państwa.

(k, ka, z.ch.) Dziennik Łódzki 27-12-2001