Klienci wolą — zamiast bonusów, których koszt i tak jest ukryty w cenie mieszkania — opusty cenowe i możliwość ich negocjacji.

Głównym problemem nabywców nieruchomości pozostaje ograniczona dostępność kredytów hipotecznych.

— Sytuacja na rynku kredytowym nie sprzyja zakupom z tzw. górnej półki. Nawet zamożnym klientom dużo łatwiej zdecydować się na kupno łatwo zbywalnego mieszkania — z segmentu popularnego, niedużego, w dobrej lokalizacji. Klienci starają się obniżyć ryzyko zakupu i niechętnie biorą kredyty na kilkadziesiąt lat, o bardzo wysokiej racie miesięcznej — twierdzi Anna Wrzesień-Berezowska, dyrektor działu nieruchomości mieszkaniowych Ober-Haus.

Mieszkanie z segmentu popularnego jest bezpiecznym rozwiązaniem, bo zawsze znajdą się chętni do jego wynajęcia. A jeśli właściciela stać na większe lokum, łatwiej sprzeda typowe dwu- lub trzypokojowe mieszkanie niż luksusowy apartament.

— W każdym mieście najpopularniejszą inwestycją pozostaje funkcjonalne, dwupokojowe mieszkanie — dogodnie położone, dobre pod wynajem, z niskimi kosztami eksploatacyjnymi (czynsz, media) i o ciekawej architekturze — potwierdza Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości.

Nowe kontra używane

Minęły już czasy, kiedy po przysłowiową dziurę w ziemi ustawiały się kolejki. Dziś klient znajdzie wiele mieszkań gotowych do zamieszkania nie tylko na rynku wtórnym, ale też u deweloperów. Widząc stan budynku i standard wykończenia, łatwiej podjąć decyzję o zakupie.

— Zarówno rynek wtórny, jak i pierwotny stwarzają obecnie wiele możliwości negocjacji cen, warunków umowy i wyboru dobrego projektu. Zapewne wpływają na to problemy z płynnością sprzedaży, z którą borykają się deweloperzy i właściciele nieruchomości z rynku wtórnego — ocenia Tomasz Błeszyński.

Anna Wrzesień-Berezowska zauważa, że deweloperzy są teraz bardziej skłonni do negocjacji i opustów cenowych niż kiedykolwiek przedtem. Za 400-500 tys. zł w wielu inwestycjach można kupić mieszkanie z garażem. Do tego dochodzą oczywiście koszty wykończenia. Ale są też inwestycje — np. na warszawskim Wilanowie — gdzie za 7,7-8 tys. zł za mkw. kupi się wykończone mieszkanie dwupokojowe o powierzchni 50-60 mkw.

Liczy się cena

Klienci coraz rzadziej interesują się bonusami dodawanymi przez deweloperów — wakacjami, sprzętem kuchennym czy gratisowym wyposażeniem mieszkania. Większość z nich oczekuje obniżek cen. Jeszcze na początku roku ceny nieruchomości gwałtownie spadały w całym kraju.

Od końca II kwartału 2009 r. te tendencje jednak hamują. Największe obniżki wciąż proponują deweloperzy, którzy prowadzą kilka inwestycji jednocześnie i — aby pozyskać pieniądze na rozpoczęcie kolejnych — często decydują się na znaczne opusty przy sprzedaży ostatnich lokali w swoich obiektach.

— Nie przypuszczam, by "groziła" nam kolejna dobra passa na rynku budowlanym. Zarówno deweloperzy, jak też inwestorzy, banki, potencjalni zbywcy i kupujący są teraz ostrożniejsi i niechętnie podejmują ryzyko. Ponadto istnieje wiele ograniczeń finansowych, które nie dopuszczają do podjęcia tego ryzyka. Obostrzenia w przyznawaniu kredytów, wysokie kursy walut i niestabilna sytuacja osobista wielu ludzi (np. lęk przed utratą pracy) powodują, że decyzje podejmowane są rozważniej. Oczywiście, deweloperzy nie będą w stanie nagle dostarczyć na rynek takiej ilości mieszkań, na jaką jest popyt, ale trudno też liczyć na nasilenie zakupów w momencie, gdy projekt nie jest jeszcze realizowany — sumuje Anna Wrzesień-Berezowska.

Marta Sieliwierstow Puls Biznesu 2010-02-15