W Łodzi ceny mieszkań lecą na łeb na szyję. Można by się z tego cieszyć. Ale jeszcze szybciej od cen spadają dochody łódzkich rodzin. Dlatego coraz więcej pustych mieszkań czeka na lokatorów.
W Łodzi ceny mieszkań lecą na łeb na szyję. Można by się z tego cieszyć.
Ale jeszcze szybciej od cen spadają dochody łódzkich rodzin. Dlatego coraz więcej pustych mieszkań czeka na lokatorów.Jeszcze rok temu za nowe, 50-metrowe mieszkanie płacono ponad 130 tys. zł. Teraz mieszkanie o podobnej powierzchni można kupić nawet poniżej stu tysięcy złotych.
Komu za drogo znajdzie lokal z odzysku nawet poniżej 50 tys. złotych. Jeżeli i to dla kogoś będzie za duży wydatek, pośrednicy pomogą załatwić kredyt lub rozłożą cenę na raty. Byle tylko ktoś kupił.
- Szybko sprzedają się tylko mieszkania małe. Przy większym, 2-3-pokojowym, na klienta trzeba czekać nawet i rok lub drastycznie obniżyć cenę - twierdzi Tomasz Błeszyński z zarządu Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. - W ciągu ostatniego roku o kilkaset złotych za metr kwadratowy spadły ceny zarówno mieszkań nowych jak i używanych. I wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec obniżek.
- Rośnie bezrobocie, ludzie boją się zwolnień. Mało kto ma odłożoną gotówkę, strach brać kredyt, by nie popaść w długi - tłumaczy Sylwester Pokorski, prezes spółdzielni „Bawełna” ciągle budującej nowe bloki. - My na razie nie mamy kłopotów i wszystkie mieszkania, które mają być oddane w tym roku są już sprzedane. Wpłacone są także zaliczki na budynki, które będą skończone w 2002 r.
Wprawdzie za metr kwadratowy mieszkania liczymy po 2450 zł, ale praktycznie od razu można się do nich wprowadzać.
Osiedla Janów i Olechów gdzie buduje „Bawełna” są modne i łodzianie chętnie się tam wprowadzają.
Są jednak spółdzielnie, które muszą szybko sprzedawać rozpoczęte bloki, bo nie ma chętnych na kupno mieszkań. Również spółki, które 2-3 lata temu zaczęły duże inwestycje mieszkaniowe obniżają ceny nawet poniżej 2000 zł za metr kwadratowy, by szybko sprzedać niewykończone mieszkania.
Nie mają wyboru. Budowały często na krótkoterminowy kredyt, gdy chętni na mieszkanie czekali w kolejce. Teraz zostali z rozgrzebanymi budowami, kredytami do spłacenia i pustą listą chętnych na kupno. Jeżeli szybko nie znajdą osób gotowych wydać pieniądze na nowe mieszkanie, w oczy zajrzy im widmo bankructwa.
Łódzka spółka brylująca do niedawna na łódzkim rynku znalazła się właśnie w takiej sytuacji. W sądzie czeka na rozpatrzenie wniosek o jej upadłość. Konta są zablokowane, a biuro w centrum Łodzi - zlikwidowane. Specjaliści z branży przewidują, że bankructw w branży budowlanej będzie coraz więcej, bo rozpoczęte budowy trzeba kończyć, a klientów na mieszkania brakuje.
Takiej sytuacji nie boi się Zbigniew Jakubczyk, prezes Śródmiejskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego, które rozpoczyna budowę apartamentów w centrum miasta.
Spółka znajduje się w komfortowej sytuacji. Należy do gminy od której dostanie 30 procent na budowę. Resztę sfinansuje ze specjalnych, rządowych, długoterminowych kredytów.
- Pierwszy budynek stanie przy ul. Nawrot 14. Mamy już chętnych na prawie wszystkie mieszkania. Największym powodzeniem cieszą się najmniejsze lokale - mówi prezes STBS-u.
Na kryzys mieszkaniowy wpłynęły nieudane ustawy sejmowe.
- Próby powszechnego uwłaszczenia najpierw najemców lokali komunalnych, a następnie spółdzielców spowodowały spadek cen lokali z drugiej ręki. Ustawa o ochronie lokatorów sprawiła, że nie opłaca się trzymać mieszkań na wynajem - wylicza T. Błeszyński. - Dlatego w Łodzi jest wielokrotnie więcej firm gotowych sprzedać mieszkanie za wszelką cenę niż ludzi gotowych je kupić. Łatwo więc naciąć się zawierając umowę z bankrutem.
Ceny mieszkań używanych
- Przeciętna cena mieszkania z drugiej ręki wynosi w Łodzi około 1400 zł za metr kwadratowy. W budynkach ocieplonych, z nowymi oknami z pcv, indywidualnymi licznikami ciepła - cena rośnie do 1700 zł.
- Najtańsze używane mieszkania w blokach można kupić nawet poniżej 1000 zł za metr kwadratowy. Są na parterach lub na ostatnich piętrach. Wymagają remontów, wymiany podłóg, okien. Są zazwyczaj drogie w utrzymaniu.
- Najtańsze są lokale na starej Dąbrowie, gdzie mieszkania mają przechodnie pokoje i maleńkie wnęki kuchenne.
- Najdroższe są mieszkania na Widzewie-Wschodzie, Janowie, Olechowie i Radogoszczu. Położone na pierszym piętrze, w centrum osiedla kosztują prawie tyle co nowe.
Jak nie kupić kota w worku?
1. Nie płacić ani grosza bez umowy notarialnej.
2. Pełnej wpłaty dokonać tylko po otrzymaniu aktu własności mieszkania razem z działką.
3. Unikać firmy, która buduje za pieniądze klienta. Może bowiem się okazać, że przyszli właściciele mieszkań wycofają się lub płacą nieregularnie i cała budowa stanie, a inwestor zbankrutuje.
4. W umowie powinna być podana:
- ostateczna data oddania mieszkania
- kary jakie ponosi inwestor za niedotrzymanie terminu oddania lokalu
- dokładne określenie wyposażenia wchodzącego w skład ceny.
5. Jeżeli cena ma być waloryzowana, to muszą być podane dokładne warunki i wskaźniki waloryzacji.
6. Najlepiej kupować mieszkanie już wybudowane, by uniknąć ewentualnych konfliktów dotyczących jakości prac itp.
7. Sprawdzić inwestora w sądzie rejestrowym.
8. Sprawdzić czy inwestor posiada akt własności na działkę, a wpłacając zaliczkę żądać przepisania jej na siebie.
9. Kolejne raty za mieszkanie wpłacać po zakończeniu umówionych etapów inwestycji.
10. Wybrać firmę rekomendowaną przez sprawdzonych przyjaciół.
Krzysztof Zając Łódż Nasze Miasto 01.09.2001 r.