Rosnąca sprzedaż na rynku pierwotnym jednych zachwyca, innych niepokoi.
W czerwcu 2017 r. Indeks Urban.one, przygotowywany przez Cenatorium dla Pulsu Biznesu i portalu Bankier.pl, wyniósł 95,85 pkt i był o 0,08 pkt wyższy niż miesiąc wcześniej.
W porównaniu do czerwca 2016 r. ceny mieszkań wzrosły o 0,35 pkt.
Słupki w górę
W pierwszym półroczu 2017 doszło do ożywienia w transakcjach kupna i sprzedaży mieszkań zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym zauważają specjaliści od nieruchomości.
- Lokale w rozsądnych cenach i dobrze położone sprzedają się szybciej niż przed rokiem.
Powodami są nadal dostępne finansowanie z programu Mieszkanie dla Młodych, w miarę rozsądne oprocentowanie kredytów, dobra rentowność zakupów mieszkań na wynajem, a także delikatna poprawa koniunktury w gospodarce, a tym samym wzrost wynagrodzeń. To spowodowało, że Polacy chętniej ruszyli na zakupy mieszkań - tłumaczy Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości.
Jak zauważa Jan Mickiewicz, rzeczoznawca majątkowy, na rynku pojawiła się także nowa grupa kupujących. To obywatele Ukrainy, pracujący w Polsce albo prowadzący tu własną działalność gospodarczą. Z badania przeprowadzonego przez Cenatorium, wynika też, że rośnie zapotrzebowanie na tereny pod zabudowę inwestycyjną.
- Zarówno w przypadku rynku mieszkaniowego, jak i komercyjnego największym powodzeniem cieszą się grunty w dużych ośrodkach miejskich i ich okolicach, gdzie wielkość rynków konsumenta i pracy decyduje o rozwoju inwestycji biurowych, magazynowych, a w konsekwencji także mieszkaniowych. Nowe obiekty komercyjne oznaczają nowe miejsca pracy, a stabilność zatrudnienia motywuje do zakupu mieszkań.
Elementem, który hamuje lub opóźnia sprzedaż gruntów, jest brak miejscowych planów, co w szczególności jest utrudnieniem dla inwestycji mieszkaniowych - komentuje Renata Osiecka, dyrektor zarządzająca Axi Immo.
Znak zapytania
Niektórych ekspertów niepokoi jednak szybki wzrost sprzedaży nowych mieszkań.
- Oferty wystawiane przez deweloperów nie są szczególne atrakcyjne, wręcz przeciętne. Kupujący zdają się tego nie zauważać, pochłonięci kalkulowaniem cen, rat kredytu i ewentualnych zysków. Obawiam się, że dalszy wzrost sprzedaży mieszkań może zachęcić spółki do podwyżek, to z kolei może zdestabilizować rynek mieszkaniowy i doprowadzić do bańki cenowej znanej z lat 2006-08. Konsekwencją mogłoby być przegrzanie rynku i pojawienie się problemów, jakie już wcześniej obserwowaliśmy. Nie będzie to dobre ani dla rynku, ani dla jego inwestorów - obawia się Tomasz Błeszyński.
Anna Gołasa Puls Biznesu 07-08-2017