Zagraniczni inwestorzy sparzyli się na inwestycjach w nieruchomości w Polsce. Podczas hossy w latach 2005 – 2007 kupowali mieszkania na potęgę, licząc zyski płynące ze wzrostu ich wartości i umacniania się złotego. Teraz wielu z nich zostało z inwestycjami, które nie dość, że przyniosły straty, to jeszcze trudno się z nich wycofać.

Cena metra mieszkania w największych polskich miastach, licząc od sierpnia 2008 r. do lutego 2009 r., liczona w złotych spadła o kilkanaście procent. Ale przeliczenie ich na dolary czy franki szwajcarskie pokazuje, że wartość w ciągu pół roku spadła w największych miastach o 40 – 50 procent.

Ilu zagranicznych nabywców głowi się dziś, co zrobić z niefortunnym nabytkiem? W latach 2006 – 2008 działający w Polsce deweloperzy sprzedali ok. 150 tys. mieszkań. Jak się ostrożnie oblicza, 10 – 15 proc. kupili cudzoziemcy.

Drugie tyle dokupili na rynku wtórnym. Jeśli – jak szacują eksperci – ok. 40 proc. z nich udało się wycofać na czas – to dziś mają w Polsce do zbycia co najmniej 10 – 20 tys. mieszkań. Szanse na wyjście z inwestycji z zyskiem w najbliższym czasie są znikome.

- Rynek, zwłaszcza w miastach takich jak Warszawa, Wrocław czy Kraków, jeśli chodzi o mieszkania ponadstandardowe nadal jest przeszacowany. Inwestorzy zagraniczni, nie licząc np. profesjonalnych funduszy inwestycyjnych, nie działali długoterminowo. To byli głównie spekulanci liczący, że odbiją sobie straty z właśnie rozpoczynających zjazd cenowy rynków Hiszpanii czy Irlandii. To oni nadmuchali spekulacyjną bańkę w Polsce. Zostali z rosnącymi stratami. Oceniam, że najpóźniej w 2010 roku dojdzie do masowego wycofywania się zagranicznych spekulantów z Polski. A to zwłaszcza jeśli chodzi o najdroższe miasta i apartamenty doprowadzi to do kolejnej korekty cen  - uważa Tomasz Błeszyński, analityk rynku nieruchomości.

Innego zdania jest Marcin Gołębiowski, analityk RedNet Consulting. – Wielu inwestorów zagranicznych zostało na rynku z mieszkaniami, ale byli to głównie inwestorzy profesjonalni, którzy teraz te lokale wynajmują. Dopóki ich nie sprzedadzą, nie mają strat.

Już ponad rok temu mówiło się o tym, że kapitał spekulacyjny pozbywa się polskich nieruchomości – ocenia Emil Szweda z Open Finance. – Kilkanaście tysięcy pozostałych mieszkań to sporo – w skali kraju zapewne kilkumiesięczna podaż, ale przecież nie ruszy ona na rynek od razu.

Obecna wycena polskich mieszkań w dolarach czy euro zaczyna być znów atrakcyjna dla zagranicznych nabywców. Ale rosnącego popytu sprzedawcy nie dostrzegają.

Paweł Domarecki  Dziennik Finansowy  2009-02-24