Ponad półtora tysiąca rodzin mieszka w zrujnowanych, stuletnich domach, z pękającymi ścianami i przegniłymi stropami, w dużej części bez fundamentów. Czekają na mieszkanie zamienne.

Ponad półtora tysiąca rodzin mieszka w zrujnowanych, stuletnich domach, z pękającymi ścianami i przegniłymi stropami, w dużej części bez fundamentów. Czekają na mieszkanie zamienne.

– Około 80 proc. międzywojennych kamienic wymaga kapitalnego remontu. To, że te kamienice jeszcze stoją, możemy zawdzięczać solidnej przedwojennej sztuce budowlanej. Gdyby stawiano je w obecnych technologiach, nie wytrzymałyby połowy tego okresu – twierdzi Tomasz Błeszyński z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Nic nie pomoże około 500 budynkom. Trzeba je rozebrać. Stopień ich technicznego zużycia przekroczył 70 proc., a remont uznano za nieopłacalny. W tym roku zostaną rozebrane 44 obiekty, m.in. przy ul. Rzgowskiej 11 (lewa oficyna), ul. Wólczańskiej 68, ul. Drewnowskiej 13, ul. Więckowskiego 13 (poprzeczna oficyna) oraz budynek przy ul. Nawrot 16 (róg ul. Sienkiewicza).

Okolice ul. Rzgowskiej i ul. Pabianickiej to skupisko najbardziej chyba w Łodzi zrujnowanych domów. Ponad setka zakwalifikowana została do rozbiórki, a kilkadziesiąt ma orzeczenie o złym stanie technicznym i nieopłacalności remontu. Zarządza nimi Administracja Nieruchomościami „Górna-Południe”.

– Mamy bardzo stare zasoby. Przeważnie są to małe, drewniane domy, które zaczęły się sypać. Nigdy nie było pieniędzy na ich remont, w odróżnieniu od remontowanych, mimo wszystko, kamienic w centrum – mówi Barbara Zakrzewska, dyrektorka AN „Górna-Południe”.

W wielu przypadkach stwarzają one tak duże zagrożenie dla okolicznych mieszkańców, że do rozbiórki trzeba przystąpić natychmiast, bez czekania na zgodę Zarządu Miasta. W tym roku administracja rozebrała jednopiętrowy dom drewniany przy ul. Patriotycznej. Prace rozbiórkowe trwają przy ul. Blokowej 1. Aby budynek nie runął, trzeba dokończyć to, co zaczęli inni. Mieszkańcy rozkradli bowiem pół parteru. W centrum miasta też jest źle. W okolicy pl. Barlickiego cztery budynki opróżnione z lokatorów czekają od kilku lat na wyburzenie. Do tej pory zamurowano okna i drzwi, by nikt nie mógł wejść do środka.

– Ze względu na to, że są w zwartej zabudowie, musimy ocenić sąsiednie obiekty pod kątem możliwości przeprowadzenia tych rozbiórek. Bywa, że ściana przylega do ściany. Może się zdarzyć, że ściany są wspólne. Każda ingerencja może wpłynąć negatywnie na sąsiednie obiekty – tłumaczy Anna Juchniewicz, dyrektorka Administracji Nieruchomościami „Zielony Rynek”.

Rozbiórka jednego budynku kosztuje od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Największym problemem jest wykwaterowanie lokatorów do mieszkań zamiennych. AN „Zielony Rynek” prowadzi wykwaterowania w ponad 20 kamienicach. Proces przebiega opornie. Stuletnia kamienica przy ul. Zielonej 48 została zakwalifikowana do rozbiórki w 1997 roku. W ciągu trzech lat wyprowadzono 28 rodzin, zostało jeszcze 18.

– Potrzebuję natychmiast 12 lokali dla ludzi z ul. Strzelców Kaniowskich 3. Trzy lata zajęło mi wykwaterowanie stamtąd jedenastu rodzin, bo odzysk lokali jest minimalny. Tylko budowa domów socjalnych mogłaby rozwiązać ten problem – podkreśla Celina Zakrzewska, dyrektorka AN „Zakątna”.

W Łodzi lokatorów trzeba wyprowadzić z ponad 200 walących się budynków komunalnych. To około 1600 rodzin. Biorąc pod uwagę tempo przyznawania lokali zamiennych, ostatni z tej kolejki wyprowadzą się ze zrujnowanych domów za 5 lat. W tym czasie przybędą następni oczekujący.

O zamieszkały w połowie budynek trzeba nadal dbać. Co 3–4 miesiące specjaliści przeprowadzają kontrole techniczne i stwierdzają, że konieczne jest np. podparcie ściany stemplem albo wymiana starej instalacji elektrycznej, bo może dojść do zwarcia.

– Wydawanie pieniędzy na tego typu prace w budynkach, które i tak zostaną rozebrane, nie ma sensu. Ale tam nadal mieszkają ludzie. Żal tych pieniędzy, bo można by za nie wyremontować to, co postoi dłużej – przyznaje dyrektor Zakrzewska z AN „Zakątna”.

Zdaniem Tomasza Błeszyńskiego, powodem fatalnego stanu komunalnych kamienic jest m.in. brak właściwego zarządzania przez kilkadziesiąt lat i przejadanie pieniędzy zamiast przeznaczania ich na remonty. Według Andrzeja Rozenkowskiego, zarządcy wielu prywatnych budynków, do katastrofy doprowadził, narzucony przez gminę, bardzo niski czynsz.

– Rozbiórki przeprowadza się opieszale, choć same prace, przy obecnym sprzęcie, zajmują zaledwie parę dni. Powodem jest brak pomysłu gminy na zagospodarowanie pustych placów. Należałoby wypełnić je architekturą pasującą do istniejącej, która będzie pełniła funkcje mieszkalne i użytkowe – proponuj.

Krzysztof Pocałujko, zastępca dyrektora Wydziału Budynków i Lokali UMŁ, odpowiada, że czas wykonywania robót rozbiórkowych nie jest nadmiernie długi. – Jest on niewątpliwie zróżnicowany i uzależniony od wielkości obiektu, jego lokalizacji i sposobu prowadzenia robót – twierdzi.

Specjaliści od nieruchomości uważają, że pogarszający się stan kamienic powoduje masową ucieczkę lokatorów. – Ci, którzy mają pieniądze, robią wszystko, żeby kupić mieszkanie z wygodami i wyprowadzić się. Kamienice wyludniają się. Jedynie wąska grupa ludzi związanych zawodowo ze centrum i firmy szukające siedziby zainteresowane są zakupem – mówi Błeszyński.

Towarzystwo Budownictwa Społecznego „Śródmieście” chce zmienić wygląd ul. Nawrot. Budowa domu pod numerem 14 ma rozpocząć się w maju. Wkrótce zostanie rozstrzygnięty konkurs na zagospodarowanie lewej pierzei ul. Nawrot 18–24.

Budowa nie ruszy, dopóki nie zostanie rozebrana zamieszkana nadal kamienica pod numerem 18 i obiekt gospodarczy pod numerem 20. Do wyburzenia jest walący się, zagrzybiony budynek przy ul. Nawrot 28. Tam też mieszkają ludzie.

(MAD) Dziennik Łódzki 30 kwietnia 2001 r.

Źródło: https://lodz.naszemiasto.pl/miasto-do-remontu/ar/