W czwartek do Prokuratury Okręgowej w Łodzi wpłynęło zawiadomienie członka władz krajowych Sojuszu Lewicy Demokratycznej i byłego senatora SLD, Zbigniewa Antoszewskiego, o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Andrzeja Pęczaka, posła i szefa Rady Wojewódzkiej SLD.

W piśmie do prokuratury Zbigniew Antoszewski powołuje się na umowę przelewu wierzytelności z 1997 roku. Wynika z niej, że warszawska spółka z o.o. Erabud przekaże na konto Pęczaka do 5 grudnia 1997 roku 500 tysięcy złotych - na co zgodę wyraziło łódzkie Biuro Usług Inwestycyjnych DIM-Bud. Antoszewski pisze: "istnieje (...) podejrzenie, że jest to ukryta forma łapówki dla wysokiej rangi urzędnika państwowego". Umowa przelewu wierzytelności została zawarta 21 listopada 1997 r. Kilkanaście dni wcześniej, po siedmiu miesiącach, Andrzej Pęczak przestał pełnić funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu państwa.

- Wykupiłem w DIM-Budzie dwustumetrowe, dwupoziomowe mieszkanie w stanie surowym. Gromadziłem wkład, wpłacałem raty. Nie stać mnie było na jego wykończenie, więc odsprzedałem je - mówi Andrzej Pęczak, doktor organizacji i zarządzania po Akademii Nauk Społecznych w Moskwie.

Pod umową przelewu wierzytelności, na którą powołuje się były senator, w imieniu DIM-Budu podpisał się m.in. Władysław Karolak, obecny prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Łódź Górna. Dzisiaj szczegółów, a zwłaszcza cen, nie pamięta. Mówi tylko, że mieszkanie Pęczaka było jednym z siedmiu budowanych przez dewelopera przy ulicy Pięknej w dzielnicy Łódź Górna.

Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości z Łodzi, niewtajemniczony w sprawę, szacuje, że dwustumetrowe mieszkanie w stanie surowym przy ulicy Pięknej mogło być wówczas warte ok. 300 tysięcy złotych. - Za czterysta tysięcy można było kupić niezłą willę w najdroższej łódzkiej dzielnicy, na Julianowie - mówi.

- Przewodniczący Rady Wojewódzkiej SLD zgromadził imponujący majątek. Nie znam nikogo w SLD, kto dorobiłby się równie wielkich pieniędzy. Chyba, że ma ciotkę w Ameryce albo w Kanadzie. A za 500 tysięcy złotych można było wybudować dom, nie mieszkanie - twierdzi Zbigniew Antoszewski.

Zastępca prokuratora okręgowego w Łodzi Marek Smus mówi, że sprawa jest świeża, więc trudno mu oceniać, czy prokuratura będzie prowadzić śledztwo. W ubiegłym roku członkowie łódzkiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej napisali do Krajowej Komisji Etyki w partii list, w którym domagali się wyjaśnienia wątpliwych etycznie spraw związanych z liderem SLD w województwie łódzkim, posłem Andrzejem Pęczakiem. W innym liście, skierowanym do posła, domagali się, by rozliczył się z deklarowanego wówczas majątku 1,26 mln zł. Andrzej Pęczak zawsze twierdził, że jego majątek był wielokrotnie prześwietlany i na wszystko ma dokumenty. Na sejmowej stronie dotyczącej tego posła widnieje adnotacja: "W związku z publicznie formułowanymi zarzutami dotyczącymi oświadczeń majątkowych posła Andrzeja Pęczaka, złożonych w IV kadencji Sejmu, Komisja Etyki Poselskiej 25 lipca 2002 r. dokonała analizy tych oświadczeń. W analizowanych oświadczeniach komisja nie znalazła uchybień".

Błażej Torański  Rzeczpospolita14-02-2003