Prezydent Aleksander Kwaśniewski najpewniej będzie chciał pokrzyżować uwłaszczeniowy plan AWS. Jeśli mu się to nie uda, ponad 3,5 mln mieszkań będzie mogło przejść na własność lokatorów.

Prezydencki prawnik Ryszard Kalisz dał wczoraj do zrozumienia, że prezydent najprawdopodobniej zawetuje przyjętą w piątek przez Sejm - głównie głosami AWS i PSL - ustawę o powszechnym uwłaszczeniu.

W radiowej "Trójce" Kalisz powiedział: - Moim zdaniem ta ustawa jest niesprawiedliwa, bo pomija ludzi, którzy nigdy nie dostali mieszkania. Dzięki niej takie osoby, które w okresie PRL miały układy, dostawały mieszkania kwaterunkowe, lokatorskie, mieszkania w spółdzielniach, mogą stać się bogatymi ludźmi. Natomiast ci, którzy nie mieli układów w PRL i nie dostawali takich mieszkań, nie otrzymają nic.

Według Kalisza jego krytyczną opinię o ustawie uwłaszczeniowej podziela również prezydent. - Z moich rozmów z nim wynika, że to, iż ta ustawa jest niewykonalna, niesprawiedliwa, znowu dzieli ludzi, oszukuje ludzi, jest również poglądem prezydenta - mówił Kalisz, który jest równocześnie szefem sztabu wyborczego Kwaśniewskiego.

Komu własność

Zgodnie z ustawą o powszechnym uwłaszczeniu mieszkania należące obecnie do gmin (komunalne), skarbu państwa oraz przedsiębiorstw państwowych i spółek skarbu państwa (tzw. zakładowe) miałyby się stać własnością zajmujących je rodzin. Ponosiłyby one tylko symboliczne koszty przeprowadzenia takiej operacji (np. 200 zł za wpis do księgi wieczystej).

A co z rodzinami mającymi mieszkania spółdzielcze o statusie lokatorskim? Za uzyskanie własności płaciłyby tylko 3 procent sumy, którą normalnie musiałyby wyłożyć na przekształcenie mieszkania lokatorskiego we własnościowe.

Natomiast posiadacze spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mogliby wystąpić do spółdzielni o przekształcenie tego prawa w pełną własność hipoteczną. Jeśli mieszkanie obciążone jest kredytem, który spółdzielnia zaciągnęła przed czerwcem 1992 r. (tzw. stary kredyt spółdzielczy), państwo umorzyłoby połowę tego długu. Jeśli jednak ktoś brał kredyt na własną rękę (czyli od czerwca 1992 r.), będzie musiał go spłacić w całości.

Co trzeci lokal do uwłaszczenia!

Z danych GUS wynika, że operacją uwłaszczeniową byłoby objętych ponad 3,5 mln z 11,7 mln wszystkich mieszkań w Polsce! Jak wyobrażają sobie przeprowadzenie tak gigantycznej operacji jej pomysłodawcy? Jeden z autorów ustawy uwłaszczeniowej Adam Biela (AWS) wyjaśnił nam wczoraj, że procedura przyznania własności będzie bardzo prosta. Ustawa da lokatorom pół roku na podjęcie decyzji, czy chcą być właścicielami, czy nie. Każdy zainteresowany musiałby tylko złożyć w gminie, spółdzielni, przedsiębiorstwie, starostwie (w zależności od tego, czyje jest mieszkanie) wniosek o nadanie mu własności bądź rezygnację z niej. Wnioski trafiłyby następnie do specjalnego rejestru. Na jego podstawie wójt, burmistrz lub prezydent miasta wydałby decyzję przyznającą własność. Ustawa nie określa, w jakim czasie ma być ona wydana.

Z taką decyzją w ręku nowy właściciel będzie mógł pójść do sądu prowadzącego rejestr ksiąg wieczystych dla nieruchomości.

Inni dostaną bony

A co z tymi, którzy już wcześniej wykupili mieszkania? - Będą mogli skorzystać z uwłaszczenia pośredniego - powiedział Biela i wyjaśnił: - Dostaną bony, które później będzie można zamieniać na akcje Narodowego Funduszu Uwłaszczeniowego (mają trafić do niego akcje i udziały prywatyzowanych przedsiębiorstw państwowych). Biela zastrzegł jednak, że na bony nie mają co liczyć te osoby, które skorzystały z preferencji przy wykupie mieszkań, np. lokator, który wykupując mieszkanie od gminy, skorzystał z bonifikaty. Dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, jaka miałaby być wartość bonów uwłaszczeniowych. Nie wiadomo bowiem, jaki majątek wniesie skarb państwa do funduszu oraz ile osób skorzysta z pośredniej formy uwłaszczenia.

MAREK WIELGO, PAP

Marek Wielgo: Co Pan sądzi o pomyśle uwłaszczenia 3,5 mln rodzin?

Tomasz Błeszyński, rzecznik Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości: - Niewątpliwie, jeśli lokatorzy zostaną właścicielami mieszkań i będą mogli nimi dysponować, rynek nieruchomości znacznie się ożywi. Wskutek dużej podaży ceny mogłyby spaść. Jednak nie sądzę, żeby było to gwałtowne zjawisko.

Jakie mogą być jeszcze inne skutki?

- Wiele osób, które otrzymają mieszkania na własność, zacznie o nich myśleć inwestycyjnie. Np. ktoś sprzeda swoje małe mieszkanie i, korzystając z niewielkiego kredytu, kupi sobie większe. Biedniejsi właściciele mieszkający w centrach miast będą się mogli wyprowadzić do tańszych mieszkań. Pamiętajmy, że w nieruchomościach drzemie ogromny kapitał, który można uruchomić, biorąc kredyty zabezpieczane hipotecznie.

Bardziej powszechna raczej jest opinia, że domy w rękach biednych właścicieli po prostu się rozsypią...

- Być może będą i takie przypadki. Mam nadzieję, że ci lokatorzy, którzy nie będą się czuli na siłach utrzymać nieruchomości, po prostu odmówią przyjęcia własności albo natychmiast po jej uzyskaniu sprzedadzą mieszkanie i kupią sobie mniejsze, tańsze.

Przecież jeśli gminy stracą mieszkania, nie będą już w stanie zapewnić dachu nad głową tym, którzy czekają w kolejkach na przydział w komunalnej czynszówce.

- Jeśli gminy zostaną pozbawione balastu, którym jest utrzymanie nieraz setek tysięcy mieszkań, odpadnie im wiele zmartwień. Będą się mogły wtedy zająć rozwiązywaniem problemów społecznych. Gminy mogą też budować mieszkania dla niezamożnych rodzin w Towarzystwach Budownictwa Społecznego.

Czy widzi Pan też jakieś złe strony uwłaszczenia?

- Wszystko zależy od tego, jak to uwłaszczenie ma być przeprowadzone technicznie. Ta operacja musi być rozłożona przynajmniej na kilka lat. Nie wyobrażam sobie, by rząd nie robił nic w sprawie usprawnienia pracy sądów prowadzących rejestr ksiąg wieczystych. Sprawą niezwykle pilną jest również reforma podatku od nieruchomości. Skoro gminy mają utracić wpływy z tytułu opłat za użytkowanie wieczyste, podatek musi im te straty zrekompensować.

ROZMAWIAŁ MAREK WIELGO

Gazeta Wyborcza 18 VII 2000 r.